Mam dzisiaj przyjemność przeprowadzić wywiad z człowiekiem, który w internetowym świecie funkcjonuje pod pseudonimem LukHash. Jest on muzykiem, który od pewnego czasu wzbudza wielkie emocje, fascynuje swoją twórczością oraz zyskuje coraz większą rzesze fanów. Rozgłos zyskał głównie pośród ludzi związanych z retro-komputerami, a konkretnie u tych, miłujących dźwięki generowane przez dominujące w naszych domach w latach 80-tych i 90-tych takie komputery, jak C-64, Amiga czy Atari. Naturalnie rośnie także grono fanów młodszego pokolenia wśród tych, którzy kompletnie nie kojarzą, czym jest taki C-64.
Duracel: Na wstępie chciałem Ci bardzo podziękować za zgodę na przeprowadzenie tego wywiadu dla Polskiego Portalu Amigowego. Jesteśmy chyba pierwsi w Polsce, którym udało się Ciebie skłonić, abyś powiedział coś o sobie oraz o tym, co robisz. Rdzeń Twojej twórczości muzycznej stanowi Commodore 64, jednak jest on przecież bliski także większości amigowców, którzy często przed Amigą posiadali kultowego "Komodorka" z jego cudnym SID-em na pokładzie.
LukHash: W pierwszych słowach chciałbym pozdrowić wszystkich czytelników PPA oraz podziękować za zaproszenie. Tym bardziej mi miło, gdyż to akurat przy Amidze spędziłem najdłuższą część swojej młodości i bardzo miło wspominam tamte czasy. Kiedy tylko uda mi się znaleźć wolną chwilę od rodzinnych obowiązków, odpalam przeróżne emulatory na Xboxie, lecz jednak najczęściej sięgam po tytuły amigowe.
Duracel: Słyszałeś już może kiedyś o PPA? Jaka jest Twoja wiedza na temat Amigi kiedyś i jej sytuacji dzisiaj? Interesowałeś się tym tematem?
LukHash: Przyznam szczerze, że moja pierwsza i jedyna styczność z PPA miała miejsce podczas przeszukiwania sieci w celu odnalezienia ROM-ów polskich gier. W poszukiwaniu takich tytułów, jak "Franko" czy "Pechowy Prezent" moją uwagę przykuły również recenzje innych gier, które czyta się z ogromną przyjemnością. Był to swojego rodzaju powrót do przeszłości, który przypomniał mi czasy, kiedy to jeszcze jako dzieciak biegłem do kiosku po najnowszy numer "Secret Service" czy "Top Secret", po czym studiowałem i czytałem wszystkie recenzje po 2-3 razy, aż do ukazania się kolejnego numeru. Odnośnie dzisiejszej sytuacji Amigi niestety nie mam zbyt dużej wiedzy. Sam wciąż jestem szczęśliwym posiadaczem "pięćsetki", jednak moja uwaga skupia się bardziej ku obecnym nowościom i dokonaniom ze świata Commodore 64 czy Gameboya - szczególnie mam tu na myśli nowe programy muzyczne, interfejs i modyfikacje.
Duracel: W świadomości ludzi zaistniałeś jako LukHash głównie za sprawą Youtube, gdzie można znaleźć Twoje utwory z osobliwą oprawą wideo oraz poprzez Twoją stronę www.lukhash.com, na której można zupełnie za darmo pobrać całość Twojej dotychczasowej twórczości muzycznej. Dzięki zaletom sieci stanowisz dla szerszego świata doskonałą wizytówkę Polski. W moim odczuciu w Twoich utworach słychać fascynację azjatyckimi klimatami, ale nie przeszkadza to w zachowaniu specyficznego sznytu naszej, polskiej wrażliwości i ducha.
LukHash: Bardzo miło mi to słyszeć i ogromnie się cieszę, że właśnie tak to postrzegasz. Jest to ogromnie budujące, jeżeli wiem, że to co tworzę, sprawia ludziom przyjemność. Jest to swojego rodzaju motor napędowy do przyszłego tworzenia. Jeżeli dodatkowo ktoś uważa, że jest to dobra i interesująca wizytówka naszego kraju, to jest mi tym bardziej miło.
Duracel: Twoja muzyka odsłania nam trochę Twojej wrażliwości i charakteru, ale czy mógłbyś jednak powiedzieć coś więcej kim jesteś, ile masz lat, czym się zajmujesz zawodowo, masz rodzinę, dzieci, psa, teściową? Czy masz wykształcenie muzyczne, czy też może jesteś samoukiem w tym zakresie?
LukHash: Mam na imię Łukasz, co za pewne nie jest niespodzianką i można łatwo rozszyfrować z pseudonimu. Mam 29 lat, żonę i 10-miesięczną córeczkę. Mieszkam w Szkocji, gdzie na co dzień zajmuję się analizą biznesową w projekcie. Wcześniej mieszkałem we Wrocławiu. Moja babcia była rodowitą Warszawianką, pamiętała Powstanie Warszawskie jako mała dziewczynka. Później przeprowadziła się do Wrocławia.
Jeżeli chodzi o wykształcenie muzyczne, to ukończyłem państwową szkołę muzyczną I i II stopnia we Wrocławiu, gdzie moim głównym instrumentem była gitara klasyczna. Myślę, że styczność z muzyką klasyczną w tamtym okresie w dużym stopniu miała wpływ na artystyczne kształtowanie brzmienia mojej dzisiejszej twórczości. Może poza brzmieniami SID, ale mam tu konkretnie na myśli skale i połączenia akordów, jakie stosuję w swoich kawałkach.
Duracel: Gratuluję córeczki. Jako ojciec dwójki dzieci wiem, jak ciężko pogodzić jest ojcostwo, pracę i znaleźć jeszcze czas na hobby.
LukHash: No tak, zgadza się. Teraz mam staż w pracy, naukę w domu, no i oczywiście Małą zawsze chętną do zabawy. To taka mieszanka, że ledwie znajduję wolne chwile. Do tego mam obecnie umowę na wykonanie muzyki do gry i też ciężko to idzie z braku czasu, a co dopiero żeby coś własnego z weny nagrać. Sam odczułeś, jak trudno znaleźć mi czas nawet na to, aby trochę porozmawiać.
Duracel: Rozumiem, życie w ekspresowym XXI wieku. A co do tego projektu na zlecenie, jaka platforma? PC? Android? Może coś na Amigę?
LukHash: iOS oraz Android. Konkretnie muzyka do remake’u "Double Dragon".
Duracel: Kolejny dowód na to, że retro-granie i stare przeboje są obecnie mocno eksploatowane. A skoro jesteśmy przy retro-graniu. Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z komputerami 8 i 16-bit? Jaki był pierwszy, własny komputer?
LukHash: Po raz pierwszy w świat gier zostałem wprowadzony dzięki tacie i wujkowi. Któryś z nich wrzucił monetę do automatu z grą "Moon Patrol", ustawionego w coctail-barze na wrocławskim "Manhattanie". Miałem wtedy może z 5 lat. Było to coś wspaniałego, nic takiego nigdy wcześniej nie widziałem (poza ruską gierką w jajka). Pamiętam wtedy jak, już po zakończonej grze, wujek powiedział: "jeżeli chcesz mieć coś takiego w domu, to poproś tatę żeby kupił Ci komputer". No i tak to się zaczęło.
Dostałem C-64, dwa dżojstiki i do tego kasetę z dużą ilością gier (ok. 30 pozycjami na jednej taśmie - wtedy jeszcze chyba nie funkcjonowało prawo o ochronie praw autorskich). Pamiętam, że po odpaleniu "komodorka" emocje sięgały zenitu, a ojciec przez pół dnia dzielnie walczył, aby ustawić głowicę. Z pomocą znajomego udało się odpalić pierwszą grę - konkretnie "Giana Sisters". Do dzisiaj uważam Huelsbecka za idola z dzieciństwa, choć wtedy raczej małą wagę przykładałem do nazwisk twórców muzyki do gier. Stawiałem popularnego wtedy "jamnika" przy telewizorze odkręconym na "całą parę" i nagrywałem wszystkie fajniejsze utwory na kasetę magnetofonową. Później można było tego słuchać na walkmanie podczas wyjazdów z rodzicami czy w drodze do szkoły. Podobnie było w późniejszym okresie z muzyką z Amigi. Gdy nie posiadałem jeszcze własnej Amigi, to prosiłem kolegę, który był już jej szczęśliwym posiadaczem, aby nagrał mi soundtracki na kasetę.
Duracel: Tak, to o czym mówisz, to był paradoks surowych czasów PRL-u, w których coś takiego, jak automaty na monety, C-64 czy Amiga były niesamowitym kontrastem, czymś zupełnie z innej bajki. Być może dlatego tak intensywnie wtedy to przeżywaliśmy. Dzisiaj dzieciaki są bombardowane ze wszystkich stron elektroniką, zabawkami i gadżetami, przez co w większości nie potrafią się skupić na jednej rzeczy, w pełni się nią cieszyć i zafascynować, ale to temat na inną dyskusję.
LukHash: No tak, mieliśmy gorzej, ale z pewnego punktu widzenia paradoksalnie lepiej. Teraz wszystkiego w przenośni i dosłownie jest więcej - jest więcej możliwości, ale żeby tym się zająć jest jakby mniej czasu. Kiedyś życie toczyło się jakby wolniej, ale dzięki temu intensywniej się można było rozsmakować w tym, co było.
Duracel: Jak i kiedy to się stało, że zacząłeś tworzyć na C-64? Na jakich programach tworzyłeś na początku, a na jakich robisz to dzisiaj? Jak wygląda łączenie brzmienia SID-a z samplami 16-bit? Do czego służy Ci w tym wszystkim PeCet i jakiego oprogramowania na nim używasz. Jak wygląda końcowa obróbka materiału. Na czym szlifujesz swoje utwory, jaki program i jaki sprzęt? Masz jakieś swoje prywatne studio czy też może wszystko robisz w cyfrowej obróbce na jednym PeCecie?
LukHash: Jeżeli chodzi tworzenie muzyki z użyciem 8-bitowców, to tak naprawdę wszystko zaczęło się dopiero 4 lata temu, kiedy odkryłem wspaniałe możliwości cartridge’a Cynthcart i Prophet64. Do tego dostrzegłem i poznałem możliwość komponowania i grania w czasie rzeczywistym na Gameboyu poprzez takie programy jak LSD, Nanoloop czy NerdRix. Jako, że już na moich wcześniejszych albumach korzystałem z wielu programów komputerowych do nagrywania gitar czy tworzenia perkusji, to po prostu pozamieniałem trochę brzmienia na bardziej elektroniczne, a do całości dorzuciłem melodie grane na C-64 czy Gameboyu.
Duracel: Czy komponowałeś kiedyś coś na Amidze i czy znasz jakieś amigowe programy muzyczne? Jakichś amigowych muzyków? Czy interesowałeś się kiedyś tzw. demosceną C-64 lub sceną amigową?
LukHash: Generalnie zjawisko demosceny w czasach C-64 i Amigi mnie ominęło pewnie z racji wieku. Wiedziałem o jej istnieniu, widziałem kilka dem kiedyś, ale większość czasu była wtedy poświęcona na łojenie w gry. To, co mi podrzuciłeś do obejrzenia jest świetne ("Desert Dream" by Kefrens 1993, "Metropolice" by Ghostown & RNO). Jakbym się cofnął w czasie, to na bank bym sobie to zarzucał. Kiedyś lubiłem oglądać cracktra znajdujące się przed właściwą grą. Nie potrafię dzisiaj tego wyjaśnić, ale potrafiłem czytać i słuchać akompaniującej muzy przez długi czas, zanim wcisnąłem "fire". Mam nawet kilka ulubionych np. cracktro Fairlight - zawierające jedną z ulubionych do dzisiaj melodii "Enlightenment: Druid II" Davida Hanlona.
Duracel: Witaj w klubie - to zjawisko dotknęło kiedyś chyba większość z nas. Moi rodzice w latach 90-tych często byli zaniepokojeni moją "kondycją psychiczną", gdy przez pół dnia leciała z kolumn ta sama, dziwnie dla nich brzmiąca "muzyka". Dzisiaj też od czasu do czasu potrafię słuchać w kółko tego samego. Ostatnio dość dużo słucham Mordiego, który podobnie do Twoich utworów trafia idealnie w moją wrażliwość, tyle że jego są jakby to nazwać, takie bardziej smooth. Twoje natomiast są bardziej zadziorne. Znasz jego kawałki?
LukHash: Tak, kojarzę Mordiego z remix.kwed.org. On robi chyba głównie remiksy, bardzo fajne remiksy. Mam gdzieś na dysku kilka jego utworów.
Jeżeli chodzi o Amigę, to na tej platformie spędziłem nawet większą część czasu jako dzieciak aniżeli na C-64. Tak naprawdę jednak, mimo tego nie kojarzę kompozytorów aż tak dobrze, jak legendy tworzące na C-64. W przypadku Amigi również nagrywałem utwory na "jamnika", słuchając ich później na Walkmanie (LOL), ale utwory pamiętam bardziej po nazwie gry aniżeli po autorze tejże muzyki. Jedynie, co mogę dodać to, że do moich faworytów trzeba zaliczyć śp. Richarda Josepha oraz Jona Hare (przy "SWOS" i "Cannon Fodder" spędziłem naprawdę znaczny procent wolnego czasu). Mój All time favorite to także "Lost Patrol" Chrisa Glaistera i przepraszam wszystkich za ignorancję, ale muszę się przyznać bez bicia, że nie znam żadnych innych jego kompozycji.
Duracel: Nie powinieneś mieć żadnych kompleksów - ja również nie kojarzę jakiejś innej kompozycji Glaistera.
LukHash: Co do tworzenia muzyki na Amidze, to podobnie jak na C-64, nie miałem kiedyś żadnych doświadczeń. Jak wspomniałem wcześniej, mam 29 lat, urodziłem się w 1984 roku i wszystko tak naprawdę zaczęło się około cztery lata temu. W czasie dzieciństwa i szczytu popularności C-64 oraz Amigi, z racji swojego wieku, byłem jedynie biernym słuchaczem. Amiga to dla mnie najfajniejsze wspomnienia, ale związane z graniem w świetne gry i ze słuchaniem muzyki, która to z pewnością w pewnym stopniu ukształtowała to, co robię dzisiaj. Do tego zarwane noce, co niedzielne wyprawy na giełdę komputerową, aby z wypiekami na twarzy zakupić nowe gry. Pamiętam, że mój stały sprzedawca przegrywał je na miejscu z twardego dysku na dyskietki DD. Czasem jak brało się takie tytuły, jak "Cytadela" (bodajże 6 dyskietek (5 - przyp. red.)) czy "Mentor", to trzeba było czekać naprawdę długo.
Duracel: Pytałem o znajomość zjawiska sceny kiedyś i dziś i jak sam przyznałeś, nie siedziałeś zbyt głęboko w temacie. Może zatem słyszałeś o tym, że wciąż organizowane są spotkania użytkowników i fanów Amigi, C-64, Atari i innych starych, kultowych maszyn oraz imprezy o zabarwieniu bardziej komercyjnym, jak np. zeszłoroczne Pixel Heaven? Zresztą w przypadku PH (którego kolejna edycja ma odbyć się także w tym roku), jako motyw główny strony informującej o imprezie można było usłyszeć jedną z Twoich kompozycji.
LukHash: Tak, jestem w miarę na bieżąco, przynajmniej jeżeli chodzi o te bardziej oficjalne imprezy. Na takie jak Pixel Heaven, Silly Venture, Assembly Helskinki czy Dawne Komputery i Gry dostałem specjalne zaproszenia. Są to znakomite inicjatywy, niestety ze względu na odległość i obowiązki związane z pracą i domem nie byłem w stanie się na nich pojawić. Otrzymuję coraz większą liczbę e-maili z różnych stron świata i nie wykluczam, że kiedyś może wreszcie postawie wszystko na jedną kartę, odważę się rzucić pracę i zacznę koncertować po świecie także na tego typu imprezach.
Duracel: Z pewnością wielu czeka z niecierpliwością. Sam byłem jedną z tych osób, która mocno zabiegała o to, abyś zagrał na zeszłorocznym PH. Nie udało się, ale liczymy, że może w tym roku dasz się namówić.
W Twojej muzyce, a także w samych klipach widać potężną inspirację kulturą azjatycją, a konkretnie Japonią. Jest to posunięte do tego stopnia, że wielu moich znajomych, którym podsunąłem materiały z Twoją twórczością, było przekonanych, że jesteś Azjatą. Czy uważasz się za japanofila? Skąd tak wielka fascynacja kulturą japońską?
LukHash: Moja fascynacja kulturą dalekiego wschodu rozpoczęła się, gdy pierwszy raz pojechałem z wizytą do brata, który w tamtym okresie studiował w Seulu. Azja to zupełnie inny świat. Podczas pobytu bardzo wkręciłem się w południowo-koreańską muzykę popularną (tzw. Kpop), którą grają praktycznie wszędzie, gdzie nie pójdziesz. Zakupiłem też kilka płyt przed powrotem, a później słuchałem tego w kółko. Po jakimś czasie powstały pierwsze kawałki do "Digital Memories", gdzie słychać duży wpływ tamtego gatunku. Okładka do "Digital Memories" też zresztą zrobiona jest na styl azjatycki, więc bez dwóch zdań widać, że trochę mnie to niejako wchłonęło.
W późniejszym okresie miałem jeszcze przyjemność odwiedzić Chiny, skąd też przywiozłem dużo nowych pomysłów na płytę "Falling Apart". Tutaj pomimo dużego wpływu, jaki wywarła na mnie wizyta w tym kraju, okładka płyty została wykonana przez Jolene, która pochodzi z Singapuru.
W związku z powyższym określiłbym się bardziej jako azjatofil niż japanofil. Japonia była pierwszym celem na mojej liście podróży po Azji, przyznam jednak szczerze, że niestety do tej pory nie udało mi się jeszcze jej odwiedzić. Rzeczywiście jest w tym kraju coś, co niesamowicie mnie pociąga i dlatego tak bardzo chciałbym tam pojechać i zaspokoić to pragnienie. Myślę, że prędzej czy później uda się ten plan zrealizować. Liczę, że tak jak w przypadku wspomnianych wcześniej krajów, tak i w tym przypadku zaowocuje to kilkoma świeżymi pomysłami na nowy album.
Duracel: Czy w związku z tą azjatycką fascynacją planujesz kiedyś przeprowadzić się do któregoś z tych krajów?
LukHash: Życie już zdołało mnie nauczyć "nigdy nie mów nigdy", jednak przeprowadzka w jakiekolwiek inne miejsce świata jest chyba raczej mało realna. Myślę, że po kilku latach tułaczki już na dobre osiedliłem się tu, gdzie obecnie mieszkam, czyli w Szkocji. Tu mam rodzinę i dom, tak więc Japonia pozostanie tylko krajem na naszej liście "miejsc do odwiedzenia".
Duracel: Mówimy o inspiracji kulturą azjatycką, a co powiesz na temat takich pomysłów, jak projekt Południce i płyta "Południce/Elektronice" - połączenie polskiego folkloru, śpiewu młodych dziewczyn śpiewających, jak wiejskie babcie z dubstepem, Dub, elektro i inną elektroniką? Słuchając "Dolina, dolinuszka", słyszę słowiańską, romantyczną i nostalgiczną duszę oraz moc nieposkromionej niepokorności. Jak Ty odbierasz tę płytę?
LukHash: Ciekawy pomysł. Słucham tego z uśmiechem na gębie. Widać, że da się i nie musi brzmieć kiczowato.
Duracel: Oglądając Twoje live-klipy na Youtube nie sposób nie zauważyć, że masz na twarzy maskę lub też widać jedynie Twoje dłonie grające na żywo. Czy wynika to z jakiejś troski o Twoje życie prywatne, gdzie wolisz pozostać bardziej anonimowy, Czy też może jest to jakiś pomysł na swój wizerunek artystyczny, tak jak w przypadku zespołu Gorillaz, który swego czasu był już bardzo popularny ze swojej twórczości, ale z racji na animowany charakter teledysków nikt długo nie wiedział jak wyglądają? Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat tego image’u oraz na temat samej maski?
LukHash: Maska jest zupełnie przypadkowa. Kiedyś dla żartów kupiłem tego potwora nad Bałtykiem, a później stwierdziłem, że będzie można go wykorzystać do video. W sumie to mógłbym nagrać coś bez niej, ale teraz to już jest prawie jak tradycja, więc faktycznie ciężko byłoby od tego odstąpić. W klipie remiksu "Supremacy" rozwinąłem ten pomysł. Odrobinę prywatności też chcę sobie zostawić. Pytanie ile czasu uda się ją utrzymać.
Duracel: Sława ma swoją cenę, więc powoli się przyzwyczajaj.
Nie będą nas raczej czytać nieletni ani przedstawiciele AA, więc chyba mogę Ci zadać to pytanie. Jako Polak z krwi i kości widać, na kilku Twoich klipach, że nie wstydzisz się naszych szlacheckich tradycji i wspomagasz swoją wenę napojami wysokoprocentowymi. Jako niespełniony, ale jednak w przeszłości muzyk trackerowy przyznam, że najlepsze pomysły do tworzenia spływały mi do głowy właśnie wtedy, kiedy noc była długa, a w żyłach płynął ognisty napój. Czy alkohol faktycznie pomaga Ci w tworzeniu, czy jest to też swego rodzaju element wspomnianego artystycznego wizerunku? Jak odniósłbyś się do tego tematu? Nie wstyd Ci, że wzorem dawnych gwiazd rocka, jako nadchodzący autorytet i idol, możesz inspirować do picia wpatrzonych w Ciebie fanów?
LukHash: Jakby Ci odpowiedzieć na to pytanie, aby ktoś nie wyciągnął nieodpowiednich wniosków. Alkohol na pewno pomaga ludziom się odprężyć i uruchomić pewne rejony umysłu, które są odpowiedzialne za kreatywność nieskrępowaną codzienną prozą życia. Jeżeli miałbym się bronić przed instytucjami typu AA, to mogę powiedzieć, że z pewnością nie nadużywam, a alkohol jest legalny i ogólnie dostępny. 18 lat również mam skończone, a jak przystało na Polaka podtrzymuję nasze, polskie, szlacheckie tradycje. Ostatnio przy pracy nad remiksem "Supremacy" raczyłem się na bogato, po polsku, tym razem Krakusem, co można zobaczyć na świeżym klipie i muszę przyznać, że nie jest zły. Krakus oczywiście, bo co do remiksu i klipu zostawiam to ocenie odbiorców. Z alkoholi preferuję polską wódkę, rum i piwko. Z racji dawnej pracy w destylarni na północy Szkocji zacząłem kolekcjonować Whiskacze, ale nie przepadam za ich spożywaniem. Mam kilka 40-letnich w kolekcji, ale to raczej długoterminowa inwestycja. Ja tego pić na pewno nie będę, no chyba, że córa mi wypije, gdy "domówki" będzie z kumpelami robiła, ale to jeszcze daleka melodia przyszłości.
Duracel: Hmm... Wiesz, mówisz to do człowieka, który wychował się na warszawskiej Pradze niedaleko Bazaru Różyckiego oraz legendarnych zakładów spirytusowych, więc pewnie moglibyśmy pociągnąć ten temat, ale nie wiem czy interesowałby on naszych czytelników. Poza tym o alkoholu najlepiej rozmawiać przy alkoholu. Wracajmy zatem do samej muzyki. Muzyka, którą tworzysz jest daleka od tego, co w większości serwują nam dzisiaj stacje radiowe czy wytwórnie muzyczne. Nie do każdego masowego odbiorcy ten rodzaj muzyki trafi w jego wrażliwość i gusta. Obserwujemy jednak obecnie pewną fascynację retro-rozrywką, retro-sprzętem i ogólnie nawiązaniami do lat 80-tych i 90-tych oraz muzyką z tamtego okresu opartą przecież często na brzmieniu SID-a. Twoja muzyka, mimo iż brzmieniem daleka od lansowanych nurtów, to jednak wyróżnia się niewątpliwą jakością artystyczną, aranżacyjną oraz ogólnie ma wysoki poziom, aby bez wątpliwości nazwać Cię profesjonalnym muzykiem. Czy planujesz i masz ambicję, aby zaistnieć na szerszym rynku muzycznym, a co za tym idzie propagować ten typ muzyki? A może już uczyniłeś ku temu jakieś kroki? Można gdzieś kupić płyty z Twoją muzyką albo obejrzeć Twój występ na żywo? Jaki jest Twój artystyczny dorobek na dzień dzisiejszy?
LukHash: Najnowsza płyta "Falling Apart" została wydana przez wytwornie z Dallas o nazwie "Waxtooth Records". Można ją zakupić bezpośrednio poprzez stronę wydawcy, tak na winylu jak i CD. Pierwsza seria rozeszła się dość szybko, co uważam za mój mały sukces i dzięki czemu wydawca zainteresował się możliwością wydania poprzedniego albumu "Digital Memories" na czarnej płycie. Poza tym byłem przez pewną chwilę w kontakcie z BBC Radio w UK, którzy odezwali się po dograniu plików do programu BBC Introducing. Podesłałem kilka innych utworów o które prosili. Niestety często z braku wolnego czasu nie jestem na bieżąco z komunikacją mailową. Mam jednak nadzieję, że coś z tego będzie i uda mi się dotrzeć do szerszego grona słuchaczy. Chciałbym jednak, aby moja muzyka zawsze pozostała darmowa. Uważam, że każda muzyka powinna być ogólnodostępna i nie ograniczana w jakikolwiek sposób dla pragnących jej słuchaczy.
Duracel: Skoro mowa o Twoich planach na przyszłość i zaistnieniu na szerszą skalę. Myślałeś o modnej dzisiaj "drodze na skróty" poprzez udział w programie pokroju X-Factor lub Idol, które to faktycznie pomogły kilku nieznanym osobom z talentem wypłynąć na szersze wody? Szczerze mówiąc, przekonany o realnym sukcesie Twojej muzyki, nawet jestem ciekaw jakbyś został przyjęty przez takich oceniających, jak Chylińska czy Foremniak? Odbiorcy, tacy jak my, są jednak naznaczeni dorastaniem na muzyce z C-64 i Amigi. Ciekawe czy taka Chylińska w ogóle wie, co to takiego C-64 lub Amiga?
LukHash: Być może byłoby to dosyć ciekawe doświadczenie i promocja retro sprzętu pokroju C-64, ale na bank nie pójdę do takiego komercyjnego programu. Jestem przekonany, że moja muza by się tam nie przyjęła. Poza tym chyba nie mam odwagi. Najpierw muszę zacząć grać na żywo i obyć się ze sceną, ale czy to kiedykolwiek nastąpi? Nie wiem, to nuta przyszłości.
Duracel: Nie będę naciskał, choć jestem przekonany o murowanym sukcesie. Różne "dziwne rzeczy" widziałem w tych programach, które potrafiły urzec tak publiczność, jak oceniających.
Jesteś zafascynowany kulturą azjatycką, Azjaci są zafascynowani naszym Chopinem. Myślałeś może kiedyś, aby zmierzyć się z naszym mistrzem i wykorzystać motywy z jego utworów w swojej twórczości? Temat jest trudny, bo były już takie próby innych muzyków, ale mówiąc delikatnie efekt był dyskusyjny. Czy widziałbyś sens i czułbyś się na siłach, aby zmierzyć się z tematem? Wszak klasyka delikatnego brzmienia fortepianu z ostrym, "elektrycznym" brzmieniem SID-a może być trudna do pogodzenia.
LukHash: Remix Chopina to bardzo kusząca propozycja. Remiksowałem już wcześniej utwory klasyczne, ale tak naprawdę tylko jeden zdecydowałem się wrzucić do sieci (Requerdos de la alhambra). Gdybym tylko miał dużo wolnego czasu, na pewno zająłbym się tym tematem na poważnie, bo lubię bawić się w ten sposób muzyką. Remiksowanie klasyków to świetna zabawa, ale też ogromne wyzwanie. Ogólnie bardzo ciężko jest stworzyć remix, który choć w małym stopniu dorównywałby oryginałowi, jeżeli chodzi o odbiór i emocje, jakie towarzyszą słuchaczowi.
Duracel: Chopin ma w kilku utworach bardzo ciekawe melodie, idealne wręcz do komercyjnej muzyki. Patrząc na styl w Twoich kawałkach, widziałbym dla Ciebie pole do popisu, np. w wykorzystaniu motywów z Preludium E-moll Op. 28 Nr 4, z Etiudy E-dur Op. 10 Nr 3 (delikatność i bardzo wdzięczne narastanie), Nokturn Es-dur Op. 9 nr. 2 (bardzo delikatny, ale pasujący do elektronicznego podkładu), no i na koniec moja ulubiona Etiuda Rewolucyjna.
LukHash: Etiuda Rewolucyjna to również mój zdecydowany faworyt, jednak tu przy przeróbce elektro byłby balans na granicy kiczu. Naprawdę ciężki temat. Preludium E-moll zdecydowanie łatwiejszy temat, jednak nadal należałoby porządnie przysiąść i próbować różnych brzmień, rytmów, aby idealnie wyważyć proporcje i nie stworzyć dziwoląga.
Duracel: No cóż, nasz największy, polski muzyk wszech czasów wymaga odpowiedniego szacunku i przyłożenia się, ale rozumiem, że jest to dla Ciebie temat do przemyślenia.
LukHash: Chopin to naprawdę fajny pomysł, może jak znajdę chwilę, to się za to zabiorę. Ostatnio wziąłem na rozpracowanie Libertango, ale nie dokończyłem... Oczywiście ze względu na brak czasu. Ukończyłem właśnie remix "Supremacy" z C-64 i jestem w stałym kontakcie z Jaroenem Telem, ale córka naprawdę absorbuje wiele czasu. Może jak podrośnie, będę miał go więcej dla siebie... Mam nadzieję.
Duracel: Nie chcę Cię martwić, ale mówią, że "małe dzieci małe problemy, duże dzieci duże problemy".
Mnie nie udało się skończyć szkoły muzycznej ani spełnić się jako muzyk, syn ma raczej talent plastyczny, więc teraz patrzę na córkę, jak sytuacja wygląda u Ciebie?
LukHash: No tak, cała nadzieja w córkach. Moja ma dopiero 10 miesięcy, ale już jej kupiłem Ibaneza Mikro i nawet jej się podoba, jak szarpie za struny, więc może coś z tego będzie.
Duracel: To sąsiedzi pewnie wracając z pracy do domu są wniebowzięci?
LukHash: Na razie policja jeszcze do drzwi nie puka...
Duracel: Poza inspiracją w kulturze dalekiego wschodu oraz w starych motywach z gier (jak np. przeróbka Alien), gdzie jeszcze szukasz weny?
LukHash: Myślę, że wena często przychodzi wraz z emocjami, jakich na daną chwilę doświadczam. Gdy już usiądę do tworzenia, często końcowy efekt już jest wiadomy ze względu na to, w jakim nastroju obecnie się znajduje. Wiem, co chce nagrać i co chcę przekazać w danym kawałku. Czasami też bywa tak, że pracuje nad utworem przez 2 dni, po czym stwierdzam, że nie wyszło to najlepiej i odstawiam go na kolejne 2-3 tygodnie. Wtedy już ze świeżym umysłem oraz innym nastawieniem przesłuchuję i stwierdzam, że może jednak warto nad tym popracować. Z zupełnie innym podejściem zaczynam ponownie tworzyć, a efektem jest taki dziwoląg jak np. "WTF?".
Duracel: Czy masz jakieś ulubione, Twoje własne utwory? Kilka z moich faworytów to: "8 Bit No Tamashi", "Falling Apart", "R3B0Rn", "Pixelove", "Tonight", "Pixel My Heart", "Gravity", "Alpha", "8 Bit Electro", "Stand Alone", "Prelude", "Broken Star", "Room 12", "We Come Together"... i jeszczę ze 13 innych. Czy z którymś z nich wiąże się jakaś szczególna historia? Może jakaś kobieta?
LukHash: Przyznam, że mam kilka ulubionych i chyba najbardziej jestem zadowolony z takich utworów jak "Pixelove", "Detached Reality", "China". To w tym kierunku chciałbym dalej iść i tworzyć. Z każdym z tych kawałków wiąże się jakaś historia, zazwyczaj w moich utworach słychać nutę nostalgii, która spowodowana jest chęcią powrotu do dawnych dobrych czasów. Nie to żeby teraz było mi źle, ale często lubię sobie powspominać...
Duracel: Cieszę się z tego, co powiedziałeś w dwóch ostatnich zdaniach. Mam tak samo, ale moja żona tego nie rozumie i uważa to za jakieś podejrzane dziwactwo, wręcz szuka podtekstów damsko-męskich. Może po przeczytaniu tego wywiadu wreszcie zmieni zdanie.
Co wiesz na temat dzisiejszej społeczności fanów C-64, Amigi czy małego Atari? Czy słyszałeś o projektach technologicznego odmłodzenia C-64 (DTV64), Amigi (Projekt Minimig oraz Natami), Atari ST opartych na technologii FPGA? Jeżeli tak, to jakie jest Twoje zdanie na temat takiej "reanimacji" starych, 8- i 16-bitowych komputerów?
LukHash: Bardzo się cieszę, że takie projekty są i że to się w jakiejkolwiek formie w ogóle odradza. Kiedy jeszcze 10 lat temu szukałem w sieci chociażby emulatora, żeby obudzić wspomnienia, to było mi trudno znaleźć cokolwiek sensownego. Dzięki takim projektom, to wszystko staje się o wiele łatwiejsze, bo jak wiemy coraz trudniej kupić dzisiaj w pełni sprawne C-64 czy Amigę. Daje to także możliwość młodszym pokoleniom zapoznać się z grami, muzyką, grafiką i ogólnie możliwościami sprzętu, który w czasach kiedy ich samych często nie było jeszcze na świecie był na szczycie popularności i możliwości techniki.
Czasem sobie myślę i mam nadzieję, że moja muza również pomaga w tym, aby podtrzymywać pamięć o tamtych maszynach, o przełomowym w historii elektroniki SID-zie. Nostalgia to wspaniała sprawa. Być może dzięki niej stare konsole do gier czy komputery, takie jak C-64 i Amiga, które już dawno skończyłyby zapomniane gdzieś na złomowisku elektroniki, dzisiaj wciąż działają, bo są przez pasjonatów naprawiane i utrzymywane w dobrej kondycji. Wiadomo jednak, że taka elektronika nawet naprawiana nie będzie wieczna, dlatego też jak najbardziej widzę sens w tworzeniu takich nowych wersji, bardziej dostosowanych do dzisiejszych czasów.
Odnosząc się konkretnie do tych nowych wersji dawnej Amigi i C-64, to DTV64 nigdy nie miałem, ale czytałem na jego temat dość dużo i byłem swego czasu żywo nim zainteresowany. Wiem, że DTV64 ma poszerzone możliwości graficzne i można go przerobić na w pełni wartościowe C-64 oraz wyposażyć w najnowsze nowinki techniczne w kwestii ładowania programów i gier z karty SD. O Minimigu i Natami nie wiem prawie nic, ale to, co przeczytałem na temat Minimiga brzmi interesująco. Fajnie, że takie projekty w ogóle istnieją. Super sprawa.
Na bieżąco śledzę i obserwuję wszystkie nowinki techniczne związane z muzyką C-64. Dla przykładu taki Missiah czy jego poprzednik Prophet64 albo odpowiedniki dla Gameboya LSDJ i Nanoloop to świetne, nowe wynalazki do "Komodorka" i Gameboya. Fajnie, że ludzie nad czymś takim siedzą, a siedzą w większości z miłości do tego sprzętu, bo trudno tu z oczywistych powodów mówić o jakimś poważnym biznesie zarobkowym.
Duracel: W latach 80-tych i 90-tych znane były wojny pomiędzy zwolennikami małego Atari i C-64, a potem pomiędzy zwolennikami Amigi i Atari ST. W roku 1996 informatyczny magazyn "Byte" zamieścił układ Sound Interface Device (SID) w dwudziestce najbardziej przełomowych i najistotniejszych wynalazków w historii komputeryzacji. Układ ten w latach 80-tych był szeroko stosowany w popularnych keyboardach. Nawet na naszym własnym podwórku, za sprawą zespołu Kombi, mogliśmy zobaczyć, że Commodore 64 ze swoim SID-em może stanowić profesjonalny sprzęt do tworzenia muzyki. Mimo czasu, który minął i dawnej wojny pomiędzy małym Atari i C-64, to śledząc fora internetowe można zauważyć, iż dla niektórych różnica dźwięku atarowskiego POKEYa w stosunku do brzmienia SID-a to wciąż drażliwy temat. Gdybyś w kilku słowach miał odnieść się do tego, jakim odkryciem był w muzyce i elektronice SID oraz porównać brzmienie atarowskiego POKEYa z SID-em C-64, to jakbyś scharakteryzował te różnice?
LukHash: Na temat "Atarynki" za dużo nie jestem w stanie powiedzieć, bo nigdy jej nie miałem. W związku z powyższym nie chciałbym się atarowcom narazić i porobić sobie wrogów przez swoje przyzwyczajenie do SID-a czy po prostu ignorancję w temacie zalet POKEYa. Sięgając do pamięci, to faktycznie byłem z tych, co na giełdzie komputerowej we Wrocku krzyczeli "Atari to syf", bo miałem przecież C-64, a do tego wiekiem byłem na takim etapie, że w pełni mnie to usprawiedliwia. Oczywiście należy także pamiętać o tym, że ta "wojna" miała także swój urok i pozytywne owoce, np. w postaci rywalizacji poszczególnych obozów demosceny. Był to swoisty folklor związany z tamtym sprzętem. Jeżeli jednak już tak bardzo przypierasz mnie do muru bym wyraził swoje zdanie, to powiem tak - jeszcze do niedawna uważałem, że SID-owi, który powstał tyle lat temu, nie dorównywał i nie dorównuje żaden chip tamtej epoki. Jakiś czas temu zdarzyło mi się jednak usłyszeć kilka ciekawych produkcji na POKEYa i muszę przyznać, że mimo innej specyfiki dźwięku ma on swój indywidualny urok i brzmi całkiem ciekawie. Nie będę silił się na porównania specyfikacji obu chipów, bo nie zagłębiałem się w temat, ale to, co wysuwa się na pierwszy plan w przypadku POKEYa to jego bardzo ostre, wyraziste brzmienie, gdzie SID wyróżnia się i jest wspaniały przy podkreślaniu basu. Właśnie z tej zalety SID-a bardzo chętnie sam korzystam w utworach. Co prawda przepuszczam go jeszcze przez kilka efektów, ale rdzeń dźwięku jest bardzo solidny i łatwy do identyfikacji jako dźwięk SID-a.
Nie chciałbym się specjalnie wikłać w debatę SID vs POKEY, bo moje zdanie i tak nie stanie się jakimś arbitrażowym i ostatecznym werdyktem w sporze, a zwolennicy jednego jak i drugiego pewnie pozostaną na swoich okopanych pozycjach. To, co mogę powiedzieć na koniec, to tyle, że moim zdaniem tak twórcy C-64, jak i jego programiści, byli i są jednymi z najlepszych w swojej dziedzinie. Ich nowatorskie podejście i kreatywne pomysły przyczyniły się do tego, że z małego SID-a można nawet dzisiaj po tylu latach wycisnąć więcej niż kiedyś ktokolwiek mógłby oczekiwać. Jak dumny posiadacz C-64 pozostaję wierny wszystkim jego podzespołom, jednak mam pełen szacunek do tych, którzy w swojej hierarchii wyżej od SID-a stawiają POKEYa, który przecież także posiada swoje indywidualne brzmienie, które być może nigdy nie zostało przeze mnie w pełni docenione.
Duracel: Czy zdarza Ci się grać na C-64 lub na swojej A500 w jakieś starocia? Czy na C-64 robisz może jeszcze coś innego poza muzyką?
LukHash: Jeżeli chcę pograć w jakieś starocia, to głównie korzystam z emulatorów na Xboxie. Wreszcie poza hitami z Amigi, NES-a, Atari czy C-64, dzięki twórcom CoinOps5 czy MAME można przejść tytuły z automatów, na które kiedyś, często brakowało żetonów. Dzisiaj wreszcie mogę zobaczyć końcówkę "Punishera" bez notorycznego wydawania kieszonkowego, jak to miało miejsce kiedyś... Wciąż mam tę samą Amigę 500 z lat młodości tyle, że dość dawno jej nie odpalałem. Przy ostatniej próbie okazało się, że dużo dyskietek już nie działa i wiele starych hitów się nie wczytuje. Wersji "SWOS-a" mam chyba z 5 czy 6, także tu nie ma problemu. Przyznaję, że to super uczucie trzymać po latach oryginalnego joya w ręku i grać w klasyki. Jednak ze względu na wygodę (i może lenistwo), jeżeli już znajdę wolną chwilę, to włączam Xboxa i wszystko mam w jednym miejscu, bez żonglerki dyskietkami, przez co na pewno ta forma rozrywki też traci na swym uroku, ale jest za to o wiele praktyczniejsza i przystępniejsza czasowo. Na C-64 królują oczywiście programy muzyczne, jednak po zakupie pierwszego po latach (bo oryginalny C-64 był sprzedany przed zakupem Amigi 500) odpaliłem parę gier. Świetna zabawa! Oryginalny sprzęt to jednak bardziej sugestywna podróż w przeszłość, ale tak jak wspominałem wcześniej, w moim przypadku ze względu na oszczędność czasu o wiele praktyczniej odpalić emulator na Xboxie.
Duracel: Mówiłeś, że przy "SWOS" spędziłeś bardzo dużo wolnego czasu. Na jednym z corocznych, warszawskich, amigowych zlotów organizuję cykliczny turniej w "SWOS-a". Dobry jesteś? Może chciałbyś kiedyś wpaść na AmiWAWA do Anina i spróbować swoich sił z lokalnymi mistrzami?
LukHash: Hehe… owszem jestem czy też byłem dobry, ale w trybie managera. Swego czasu znałem różne triki, np. w których piłkarzy należy inwestować. Robiłem różne "czary mary". Potrafiłem też tworzyć sobie nowych zawodników wartych po kilka "milionów", zanim obejmowałem posady selekcjonera międzynarodowego. Wszyscy wtajemniczeni chyba wiedzą, o czym mówię i o co chodzi (no chyba, że to był tylko mój trik). Biorąc pod uwagę, że jako dzieciak plan dnia miałem bardzo napięty ze względu na zajęcia muzyczne w szkole, które były często w późnych godzinach popołudniowych, a i oczywiście jak każdy dzieciak kiedyś uwielbiałem grać w piłkę na podwórku z chłopakami, to i tak ten cenny czas wolny, który mi pozostawał spędzałem właśnie przy "SWOS" i "Cannon Fodder".
Duracel: Jakiej muzyki i jakich wykonawców lubisz słuchać na co dzień? Za jakimi nie przepadasz? Czy masz jakiś jeden preferowany gatunek muzyczny, którego trzymasz się rygorystycznie, czy też może słuchasz wszystkiego po trochu kierując się zasadą, że w każdej muzyce można znaleźć coś wartościowego i każda stanowi jakąś wartość artystyczną i duchową?
LukHash: Tak, jeżeli chodzi o muzykę, to można powiedzieć, że jestem bardzo tolerancyjny. Słucham przeróżnych gatunków, potrafię słuchać praktycznie wszystkiego, co prezentuje jakiś odpowiedni, estetyczny poziom. Za małolata słuchałem KoRna, później Muse. W szkole muzycznej trzeba było przerabiać muzykę klasyczną. W tej chwili praktycznie słucham wszystkiego, ale na playliście dominują lata 80-te.
Duracel: Lata 80-te mówisz? To naszego "polskiego Jarre’a", czyli Marka Bilińskiego też pewnie męczysz od czasu do czasu? W Twoim krótkim "Woken Up @ 3Am (V2)" jakbym słyszał Bilińskiego właśnie.
LukHash: No niestety zapominasz, że ja jednak jestem o tę jedną dekadę młodszy od Ciebie i to jednak nie to pokolenie. Oczywiście twórczość Jeana Michela Jarre’a znam doskonale, ale z Bilińskiego kojarzę tylko "Ucieczkę z tropiku". Ja to wszystko oczywiście mniej lub bardziej pamiętam, ale z perspektywy małego dzieciaka. Głównie absorbowało mnie granie, pamiętam oczywiście wspomnianą presję pomiędzy zwolennikami Atari i C-64, głównie z giełdy komputerowej przy Wybrzeżu Wyspiańskiego we Wrocku oraz z różnych magazynów z tamtych czasów, które podsycały te antagonizmy, jednocześnie czerpiąc z nich materiał do kolejnego numeru. Często można było wyczytać jakieś uszczypliwe teksty czy pooglądać rysunki np. Kompendium Wiedzy w "Secret Service". Jest też jednak tak, że części rzeczy i spraw z tamtego okresu nie pamiętam i nie kojarzę. Pewnie gdybym był wtedy te kilka lat starszy, to trochę inaczej bym to wszystko dzisiaj wspominał, ale i tak cieszę się z tego, co udało mi się zgarnąć z tamtego "tortu" lat 90-tych.
Jako ciekawostkę przywołam tu taki wątek z tamtych lat, gdzie mój krewny, znający BASIC z informatyki w szkole, przyjechał do mnie w odwiedziny. Ja, jako uczeń szkoły muzycznej, ze zrozumiałych względów nie miałem żadnego IT. Byłem zafascynowany cała sprawą, gdy wczytując z kasety pokazywał mi programy, które sam napisał. Była tam baza danych, test szybkiego pisania na klawiaturze z dużą ilością statystyk itd. Poduczył mnie kilku komend i pokazał jak edytować rożne programy, żeby zobaczyć kod źródłowy. Nauczył mnie także, jak kopiować kasety C-64 na zwykłej wieży z dwoma "kieszeniami". Wcześniej sądziłem, że można kopiować tylko poprzez program współpracujący z magnetofonem C-64. Piszczało jak jasna cholera, ale najważniejsze, że działało i bardzo skracało proces kopiowania.
Duracel: No tak, wszystko się zgadza, znana metoda. Trzeba było tylko odpowiednio ustawić głowice w obydwu kieszeniach, aby tony były maksymalnie wyostrzone.
LukHash: Dokładnie. W 1994 roku byłem tak zafascynowany rodzimą produkcją L.K. Avalon "Władcy Ciemności", że zacząłem pisać własną przygodówkę. Wszystkie plansze "rysowałem" z symboli na klawiaturze. Podstaw kodu uczyłem się sam, często metodą prób i błędów jako, że nie było internetu. No i to ciągłe zapisywanie poprawionego kodu na kasetę... Pierwszą gierkę nazwałem bodajże "Władcy Demonów".
Duracel: Tytuł cokolwiek demoniczny.
LukHash: Ale pamiętaj, że miałem wtedy tylko 10 lat. Niestety, patrząc na to z perspektywy czasu, gdy rodzice kupili "Amisie" 500, tak się nią zachłysnąłem, że wszystkie te moje wysiedziane i wklepywane produkcje "ożeniłem" razem z moim C-64. I niestety nie ma żadnej kopii. Rozdałem bodajże dwóm osobom w szkole, ale od lat nie mam z nimi kontaktu. Pewnie i tak już tego nie mają.
Duracel: Nie Ty jeden popełniłeś błędy dotyczące pozbycia się starego sprzętu czy też błędy dotyczące zaniechania, zagubienia własnej twórczości. Tak czy inaczej zakres Twoich ówczesnych i dzisiejszych zainteresowań oraz zdolności potwierdza pewną prawidłowość w posiadaniu wyjątkowej erudycji ludzi tamtego pokolenia. Ludzi, którzy byli zafascynowani tamtą technologią i nieograniczonymi możliwościami dla wyobraźni i własnej ekspresji, jakie dawał nowy wówczas świat domowych komputerów.
LukHash: Tak szczerze to był jeden z największych błędów, że ja tych kaset sobie nie zatrzymałem. Byłaby teraz taka beka, jakbym to po 19 latach odpalił. Fabuła oparta na faktach. Jakieś wydarzenia ze szkoły itd. Koledzy i sylwetki osób prawdziwych, w tym nauczycieli (to chyba dlatego postanowiłem wrzucić słowo "demony" w nazwie).
Duracel: Z tego co pamiętam, to podobny schemat miał miejsce przy tworzeni hitu z naszego polskiego podwórka, czyli "Franko". Jeżeli chodzi o własne potyczki z tworzeniem, to mam podobne odczucia do Ciebie słuchając swoich MOD-ów i XM-ów z przed nastu lat. Też wszystkiego nie udało mi się zachować, bo część robiłem na CD32 bez możliwości elektronicznego zapisu. Konsola była włączona czasem po kilka dni, kiedy ja z dnia na dzień dopracowywałem moduł tylko po to, aby zgrać go w formie analogowej na kasetę, a potem z bólem serca pstryknąć włącznik w konsoli na OFF.
LukHash: No tak, to takie nasze małe dramaty... Ale ogólnie, piękne to były czasy, mimo iż dla mnie, jak wspominałem wcześniej, były to czasy z perspektywy dzieciaka skupionego głównie na giercowaniu. Oczywiście zgrywanie "hiciorów" ścieżek audio z gier na "jamnika" i słuchanie tego bez opamiętania na Walkmanie wraz z tym moim retro-programowaniem również stanowi istotny rozdział tego dzieciństwa z C-64 i Amigą.
Duracel: Co chciałbyś powiedzieć młodym ludziom, którzy mimo, iż urodzili się już po czasach największej popularności C-64, czują dzisiaj do tego sprzętu niewytłumaczalną sympatię i chcieliby wykorzystać go do muzycznego, artystycznego wyrażenia się? Jak i od czego najlepiej zacząć?
LukHash: Wszystkim chętnym tworzenia muzyki na starych komputerach i konsolach proponuję rozpoczęcie przygody od serwisów aukcyjnych, gdzie można dostać dużo sprzętu do tworzenia takiej muzyki. Sam zaczynałem od starego Commodore zakupionego w jednym z takich serwisów i kartridża Black Box V8 (gdzie można grac na żywo + posiada on syntezę polskiej mowy) oraz kartridża Cynthcart, który nabyłem za 8 funtów. Schematy i porady odnośnie wszelakich przeróbek (np. instalacja podwójnego SID-Chipa w C64 czy instalacja dodatkowych wyjść dla lepszej jakości dźwięku) są ogólnodostępne i wystarczy tylko poszukać w internecie. Jest tego naprawdę sporo, a przyznam, że sam jako laik w tej dziedzinie potrafiłem złożyć do kupy cały sprzęt, z którego dzisiaj korzystam. Polecam to wszystkim zainteresowanym, bo i satysfakcja jest później o wiele większa niż po ukończeniu utworu na zakupionym, gotowym już sprzęcie. Do tego jakiś nawet darmowy DAW na start, aby to wszystko nagrać i zmiksować.
I pamiętajcie, nigdy nie jest za późno. Jeszcze 5 lat temu grałem tylko muzykę rockową. Elektronikę zacząłem tworzyć relatywnie niedawno. Trzeba przyznać, że miałem w tym okresie dużo czasu na siedzenie przy tym i dużo czasu (czasami większość dnia) spędziłem na aukcjach w poszukiwaniu sprzętu, a resztę dnia i nocy siedziałem nad sekwencerami. Świadczy to jednak o tym, że ważna jest wytrwałość i determinacja. Zresztą tak, jak przy każdej innej dziedzinie w życiu, w której chcemy osiągnąć upatrzony cel.
Duracel: Jeszcze tylko jedno pytanie na koniec. Jednym słowem, pierwsze skojarzenie - czym jest dla Ciebie MUZYKA?
LukHash: Ciężko to ująć w jednym słowie... Jeszcze jakiś czas temu użyłbym słowa "tlen". Muzyka była zawsze najważniejsza czy w dobrych, czy w złych chwilach. Teraz, kiedy mam już dość intensywne życie rodzinne, powiedziałbym "pasja". Wciąż jest dla mnie bardzo ważna i codziennie dzielę się nią z córką, w której staram się zaszczepić miłość do różnych stylów muzycznych, głównie do muzyki klasycznej (w szczególności gitarowej), ale jednak tak, aby nie zamykała się na inne doświadczenia muzyczne.
Duracel: Mniej więcej takiej odpowiedzi się spodziewałem.
Dziękuję bardzo za interesującą rozmowę i życzę kolejnych świetnych utworów, całych krążków, owocnych koncertów i wszelkich sukcesów na większej i szerszej scenie, które z pewnością są w Twoim zasięgu. Miło byłoby usłyszeć kiedyś w radio lub zobaczyć w telewizji któryś z Twoich kawałków. No i czekam na Twoje interpretacje moich ulubionych motywów "Shadow Of The Beast" (poziom w drzewie), intro z "The Last Ninja 3", "Flimbo's Quest", no i, naturalnie, na modyfikacje naszego Chopina.
LukHash: Jak najbardziej jestem chętny do dalszego remiksowania i możliwe, że w przyszłości skorzystam z któregoś z zasugerowanych pomysłów. Teraz jednak kolejnym celem będzie stworzenie materiału na nowy album. Może to trochę potrwać, ale na pewno wydam jeszcze trochę własnej twórczości.
Duracel: Chciałbyś na koniec powiedzieć coś jeszcze czytelnikom PPA?
LukHash: Dziękuję za zainteresowanie i możliwość promocji mojej twórczości poprzez Wasz portal.
Artykuł oryginalnie pojawił się w dwunastym numerze Polskiego Pisma Amigowego.