• C&A Fan 7 - recenzja

14.09.2012 20:11, autor artykułu: MarX
odsłon: 3537, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

C&A 7Dzwoni budzik, wstaję rano, jem śniadanie i wybieram się do szkoły. Plecak już spakowany, wychodzę, ale wracam się po kanapkę. Idę żwawym krokiem, choć wizja spędzenia 6 godzin w szkole nie napawa mnie optymizmem. Przechodzę obok kiosku „RUCH-u” i tradycyjnie rzucam okiem na półkę z prasą komputerową. W pewnym momencie moje oczy przesyłają jasny sygnał do centralnego układu nerwowego. Mózg interpretuje go w sposób jednoznaczny – JEST NOWE C&A! Po chwili każda komórka mojego organizmu dowiaduje się o tej dobrej nowinie. Życie nabiera barw, a ja zaczynam oddychać nowym numerem „C&A”. Czas w szkole niemiłosiernie się dłuży. Kiedy wreszcie rozbrzmiewa ostatni dzwonek, idę, biegnę w stronę domu, wyciągam kasę od rodziców i w mgnieniu oka jestem już pod kioskiem. Kiedy przychodzi moja kolej, grzecznie mówię: „Dzień dobry, poproszę nowy numer Commodore i Amiga”. Pani w okienku, dziwnie na mnie patrzy i po chwili odpowiada: „Chłopczyku, najnowszy numer „C&A Fan” jest do pobrania z ca-fan.pl! OBUDŹ SIĘ!”... no i się obudziłem...

Tym może nieco przydługim wstępem rozpoczynam kolejną reckę magazynu spod znaku „C&A Fan” (ale ja naprawdę miałem taki sen! ;)). W marcu 2011 roku, nasz commodorowo-amigowy światek obiegła wiadomość o wydaniu siódmego już numeru „C&A Fan”. Nowy numer pisma wyszedł co prawda z trzymiesięcznym opóźnieniem (pierwotnie planowano go wydać na Boże Narodzenie 2010). Jednak warto było czekać. Na 52 stronach znalazło się sporo smakowitego "mięska" dla wszystkich fanów retro informatyki. Redakcja „C&A Fan” czuwa nad tym, aby tematyka każdego numeru była zróżnicowana. Dzięki temu nie mamy wrażenia, że czytamy pismo dla miłośników lutownicy ze światłowstrętem, ani też popularnego brukowca o życiu gwiazd, takiego jak chociażby ........... (tu wpisz nazwę pisma, które darzysz największym „uznaniem”).

Ale wróćmy do nowego numeru „C&A Fan”, bo napisałem już chyba z 2 kB tekstu, prawie nie na temat... A więc do dzieła. „Użyszkodników” klasycznych Amig redakcja „C&A Fan” rozpieszcza kilkoma, bardzo ciekawymi artykułami. Arty na tematy techniczne można by było zamknąć w jednym worku z napisem „TUNING”. Właśnie takim - bardzo udanym, sprzętowym tuningiem pochwalił się Atreus, opisując swoje doświadczenia z przenoszenia swojej Amigi 600 do obudowy Tower. Amigowi puryści umrą w butach na widok najmniejszej Amigi na świecie wpakowanej do pecetowej obudowy tower. Jednak nie można Atreusowi odmówić ani pomysłowości, ani pasji - jaką wkłada w projekt SABRINA A600. Mimo wszystko prawdziwym gadżeciarzem numeru okazał się Don Rafito, który na pięciu stronach opisuje, w jaki sposób zastąpić standardowe gadżety amigowego systemu, plikami graficznymi w postaci małych brushy. Nie mniej nie więcej, chodzi o kolejną próbę podrasowania amigowego Workbencha. Trochę z innej beczki jest opis bardzo przydatnego programu o nazwie „VirtualCD”, który umożliwia montowanie w systemie amigowym płyt CD lub DVD - tak, aby widziane były przez system jak zwykły dysk. Na koniec „technicznych flaków” pozostaje jeszcze kolejna odsłona cyklu o tajemnicach pakera LhA. Po przeczytaniu całej serii to nawet Pudzian nam nie podskoczy (to taki mały żarcik).

W ten sposób przechodzimy powoli do publicystyki, która w tym numerze „C&A Fan”, robi naprawdę niezłą rozpierduchę. Zaczynamy od kolejnej części tłumaczenia „Historii Amigi”, w której autor starał się uchwycić emocje, jakie towarzyszyły twórcom gier komputerowych na nasz ulubiony komputer. Odszukał ich i spisał opowiedziane przez nich historie. Wyszedł z tego naprawdę niezmiernie ciekawy artykuł o ludziach przepełnionych pasją, chęcią odkrywania i przekraczania technologicznych barier. Na naszym lokalnym poletku, jednym z takich „Kolumbów” komputerowego świata był pan Bogusław Radziszewski, założyciel Biura Informatyczno-Wydawniczego. Dzisiaj uznany wykładowca na Politechnice Kieleckiej, a w latach 80-tych wielki miłośnik komputera VIC-20 a potem C64. To on, wraz z Krzysztofem Gajewskim, stworzył nową odmianę języka BASIC na C64, szerzej znaną jako „Warsaw BASIC”. Obszerny wywiad z prof. Radziszewskim przeczytamy na łamach nowego „C&A Fan”. Nie jest to jedyny „interview” w tym numerze. Na celowniku redaktorów znalazł się także znany, amigowy tekściarz. Współtwórca legendarnego magazynu dyskowego „Fat Agnus”. Człowiek, o nietuzinkowym talencie pisarskim, „lekkim piórze” i doskonałym warsztacie, a jednocześnie z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do siebie i świata. Lifter, bo o nim tu mowa, to dosyć specyficzny obiekt „wywiadowczy”. W sumie wywiad składa się raptem z kilku, bardzo ogólnikowych pytań, jednak Lifter udziela na nie tak szczegółowej i wyczerpującej odpowiedzi, że bardziej drobiazgowe pytania po prostu nie miałyby racji bytu. Tak naprawdę Lifterowi wystarczyłoby zadać tylko jedno pytanie, takie w rodzaju: „Cześć Lifter, możesz napisać coś o sobie?”, a on napisałby 20 kB doskonałego tekstu o sobie, scenie, Amidze i setce innych rzeczy, które zdarzyły się przy okazji. Facet ma po prostu talent!

Po doskonałych wywiadach przysłowiową wisienką na publicystycznym torcie jest recenzja drugiego i trzeciego numeru naszego papierowego pisma PPA oraz raport z zeszłorocznego Silesia Party 4, które odbyło się w Czeladzi w dniach 17-19 września 2010 r. Na Party byłem osobiście i (wtórując autorowi relacji) przyznam, że impreza była naprawdę udana, a relacja oddaje w pełni klimat tego święta braci kommodorowej ze śląska. Ale to jeszcze nie koniec publicystyki na łamach „C&A Fan”. Zgrzeszyłbym, nie wspominając o kolejnym odcinku sagi z serii „Pograjmy jak za dawnych lat...”. Autor przybliża nam nowości na rynku gier komputerowych z roku 1984. Dla starych wyjadaczy nie jest to lektura zbyt odkrywcza, ale młodzi komputerowcy, którzy jakimś cudem wpadną na trop retrorozrywki, mogą dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o tym, jak i w co giercowało się w czasach prehistorycznych dinozaurów.

Techniczną część działu o C64 rozpoczyna kurs dla adeptów programowania. Kurs opatrzony jest wdzięcznym tytułem: „O przerwaniach i cyklowaniu na poważnie” - niewiele mi to mówi - ale z tego, co rozmawiałem ze znajomym programistą C64 (Hi BagoZonde!) to artykuł wyrywa z butów. Na mnie osobiście duże wrażenie wywarła sprzętowa ciekawostka ze stajni Commodore. Mam na myśli konsolę „C64 GS” wyprodukowaną przez Commodore na początku lat 90. Po śp Commodore można było się spodziewać wielu dziwnych rzeczy, jednak wprowadzenie na rynek tak ułomnego produktu, jak Commodore 64 GS to posunięcie, którego sensu nawet najwięksi mędrcy Tybetu nie byliby w stanie zrozumieć. Dzisiaj ten rynkowy niewypał jest drogim i rozchwytywanym rarytasem kolekcjonerskim. Historię tej przedziwnej konsoli opisał pieczołowicie Ramos. Jeśli jeszcze jesteśmy w temacie ciekawostek sprzętowych, to bez wątpienia należy do nich wyczerpujący (temat, a nie czytelnika) artykuł o muzyce beeperowej - czyli takiej, którą można odtworzyć na C64 bez użycia SID-a.

Podsumowując, dostajemy w łapki kolejny numer pisma, którego zadaniem jest penetrowanie przeszłości odnajdywanie w jej odmętach ciągle czegoś nowego. Redaktorzy „C&A Fan” umiejętnie lawirują w poszukiwaniu tematów ciekawych i nieoklepanych. I jeżeli wydaje Ci się, że w sferze starych komputerów ze stajni Commodore wiesz już wszystko, to strzeż się, redaktorzy „C&AFan”, (niczym TurboDymoMan) mogą Cię zawstydzić! Co tu dużo mówić - po raz kolejny świetna robota, chłopaki! Czekamy na więcej!

Magazyn dostępny jest do pobrania za darmo w formie pliku PDF, ze strony C&A Fan

Artykuł oryginalnie pojawił się w piątym numerze Polskiego Pisma Amigowego

    tagi: C&A Fan
dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem