• Amigowcy to my!

23.10.2011 16:31, autor artykułu: MarX
odsłon: 3438, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Czyli kto? Jak określić w jednym zdaniu tę całą zbieraninę ludzi, na których Amiga wywarła tak ogromne wrażenie, że nie spuszczają jej z oka do dnia dzisiejszego? W jednym zdaniu to praktycznie niemożliwe. Trudno jest w ogóle określić czym jest nasza amigowa społeczność w Polsce A.D. 2010. Amiga jako komputer nie istnieje już ponad 15 lat jednak jej miłośnicy wciąż o niej pamiętają i, jakby nie widząc ewidentnej śmierci ich ulubionego komputera, próbują wskrzesić go do życia (lub przynajmniej zachować o nim pamięć). W tym artykule pokuszę się o niełatwą sztukę sportretowania naszego polskiego, amigowego środowiska u schyłku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku.

Narodziny amigowej społeczności w Polsce to początek lat 90-tych ubiegłego wieku. To czas przemian ustrojowych w naszym kraju, to także czas triumfalnego pochodu Amigi przez rynek komputerów domowych na całym, zachodnim świecie. Z wolna przedzierała się także do Polski, zarzuconej wówczas ośmiobitowymi "Atarynkami" za sprawą szaleńczego importu przez Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego "PEWEX". Amiga zostawiała ośmiobitowce daleko w tyle, dzięki czemu stała się nieodłącznym tłem snów i marzeń wielu komputerowych entuzjastów rozsianych na terenie całej, niepodległej Rzeczpospolitej. Ta szesnastobitowa maszyna, nafaszerowana nowoczesnymi układami do generowania grafiki i dźwięku, królowała przede wszystkim na polu gier komputerowych. To one odrywały od rzeczywistości (i wszelkich innych czynności życiowych) rozradowanego, młodego amigowca, w którego rękach lądowała porażająco zgrabna Amiga 500. Równolegle, w cieniu ludzi uzależnionych od amigowych gier, rozwijała się polska scena. Powoli, trochę nieśmiało, zaczęły wychodzić pierwsze dema, pierwsze magazyny dyskowe (Kebab), zorganizowano również pierwsze, prowizoryczne copy-party (zlot amigowców w Krakowie w 1990 roku). Sporą też grupę stanowili komputerowcy nie związani ze sceną ani nie traktujący Amigi jedynie jako konsoli do gier. Jedni używali jej do regularnej pracy, inni po prostu mile spędzali przy niej czas. Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu odkrywali dzień po dniu jej niesamowite możliwości.

Trzeba pamiętać, że były to czasy przedinternetowe, a więc ilość danych przepływających przez nasze Amigi (jak i przez nas samych) była znacznie mniejsza. Może przez to, że dostęp do ciekawych produkcji scenowych, gier i programów był dosyć mocno ograniczony, amigowcy postanowili sami tworzyć "coś" na swoich Amigach. A z racji tego, że na ich biurkach leżało bardzo kreatywnogenne narzędzie, niejednokrotnie ich talent (jak i jego brak) znajdował ujście poprzez Amigę. Dla wielu z nich, Amiga była doskonałym narzędziem do tworzenia muzyki, grafiki i programowania. Ci, wraz ze śmiercią Commodore, przesiedli się na nowsze maszyny i tam kontynuowali swoją przygodę z nowoczesnymi technologiami. Dziwnym trafem, w grupie tej znaleźli się też ludzie, których fascynowała nie tylko nowoczesna technologia (jakiej nośnikiem była wtedy Amiga), ale i ona sama, jej system operacyjny i technologiczny "zamysł". Rozpieszczeni genialną filozofią działania amigowego systemu, z niedowierzaniem patrzyli na "gniotliwego" Windowsa 95 i jego następców opanowujących w oszałamiającym tempie rynek systemów operacyjnych. Za każdym sukcesem Windowsa i przy każdej kolejnej porażce powstającej do życia i znów umierającej Amigi, rosła w nich tęsknota za starą, dobrą Amigą.

W krytycznym momencie, na początku XXI wieku, malejąca grupka entuzjastów Amigi rozbiła się ostatecznie na dwie grupy. Pierwsza z nich skupiła sentymentalistów, pogodzonych z losem Amigi, skoncentrowanych na dopieszczaniu i często restaurowaniu swoich klasycznych Amig. To z ich rąk wychodzą nieprzeciętnie dopalone, skanapkowane Amigi, z osiągami przekraczającymi wyobrażenia konstruktorów. Oni też czerpią po dziś dzień frajdę z używania i tworzenia ciągle czegoś nowego za pomocą oryginalnej Amigi (podobnie jak to było 20 lat temu). Druga grupa amigowców postanowiła zostawić za sobą ciekawy, choć przestarzały już sprzęt i skupić się na systemie operacyjnym. Drzemało w nim zbyt wiele doskonałych pomysłów, aby można je było tak po prostu przekazać do lamusa informatyki. W ten sposób na zgliszczach oryginalnego AmigaOS powstały systemy głęboko zakorzenione i zainspirowane filozofią oryginalnego systemu Amigi. Mam tu na myśli AmigaOS 4, MorphOS oraz AROS, które to wyrwały oryginalnego AmigaOS 3.x z ciasnych ram starzejącego się sprzętu i zapewniły mu przetrwanie na nowoczesnym, nierzadko tanim i szeroko dostępnym sprzęcie. I o ile w pierwszej grupie, tzw. amigowych sentymentalistów, trudno jest dopatrzeć się większych podziałów, to grupa amigowców idących z duchem czasu, rozdzieliła się na dwie części.

Powstał klan zrzeszający miłośników AmigaOS 4, a z drugiej strony, bastion zagorzałych wielbicieli MorphOS-a. Podział ten, trochę sztuczny i w gruncie rzeczy niepotrzebny, podsycany jest do dzisiaj przez bardziej fanatycznych wyznawców obu systemów. Abstrahując od żarliwych dyskusji, warto pamiętać o wielu szczęśliwych użytkownikach obu systemów, których marzenie o nowoczesnym, amigowym systemie operacyjnym stało się w końcu rzeczywistością. Na początku drugiej dekady XXI wieku, oba systemy są już na tyle zaawansowane, że sprytny amigowiec z łatwością wykorzysta je do większości codziennych zadań zarezerwowanych dotychczas tylko dla Windowsa.

Tak to wszystko wygląda na zewnątrz. Pod skorupą wydumanych podziałów, ale także sentymentalnych wycieczek w przeszłość i marzeń o nowej Amidze stoją tak naprawdę konkretni ludzie. W czasie mojej wieloletniej przygody z Amigą i środowiskiem amigowym w Polsce, spotkałem na swojej drodze bardzo wielu wyjątkowych ludzi, zafascynowanych Amigą pod rożnymi postaciami i w różnym "stanie skupienia". Wszyscy oni, w dosyć interesujący sposób, postrzegają komputery i szeroko rozumianą informatykę. W gruncie rzeczy, amigowcy nie traktują swoich maszyn przedmiotowo. Nie zachodzi tutaj naturalna zależność "użytkownik - narzędzie", znana nam ze świata sprzętu elektronicznego. W tym wyjątkowym przypadku, komputer staje się pewnego rodzaju elektronicznym przyjacielem, z którym spędza się po prostu wolny czas. Nie chodzi tutaj o humanizowanie maszyny kosztem ludzi, czy co gorsza, zastępowanie nim kontaktu z drugim człowiekiem. Trudno jest określić, na czym polega ta symbioza amigowców z ich Amigami. Czy to genialny, intuicyjny system operacyjny, czy może tony wspomnień wyłaniających się z podświadomości na widok Amigi? Po części każdy z tych elementów zatarł sztywne granice dzielące człowieka z komputerem. Pewnie wielu amigowców miało czasem dziwne wrażenie, że Amiga to naturalne urządzenie peryferyjne podłączone do naszych dłoni i umysłu. Najciekawsze jest jednak to, że ten wyjątkowy kontakt amigowców z ich maszynami nie zamyka ich w czterech ścianach, przed ekranami monitorów. Amiga w Polsce to tak naprawdę społeczność - ludzie, którzy poświęcają swój czas i wkładają wiele zaangażowania w to, aby ślad po Amidze nie zaginął. Jedni piszą oprogramowanie, drudzy wypowiadają się na forach przedstawiając swoje pomysły, inni tworzą sztukę, organizują zloty itd. Każdy z osobna ma swój osobisty wkład w istnienie naszej społeczności.

Z racji jej mikroskopijnej skali (raptem kilkuset osób rozsianych na terenie całego kraju) nie może być tu miejsca na bierność. Przeświadczenie, że nie jest się tylko małym trybikiem bliżej nieokreślonej masy sprawia, że amigowcy chcą aktywnie wpływać na kształt ich własnego "amiświata". W ten sposób wyłania się obraz prężnie działającej siatki ludzi, połączonych z sobą trudnymi do sprecyzowania, amigowymi nićmi. Każdego z nich napędza tak naprawdę inny rodzaj paliwa (AmigaOS 4/MorphOS albo Classic "dynamic power") jednak mimo różnych poglądów, komputerów i systemów operacyjnych wszyscy czują się amigowcami. Bo bycie amigowcem to tak naprawdę stan ducha, a nie stan posiadania. Dzięki temu całe środowisko, na pozór podzielone i mało spójne, ostatecznie znajduje swój wspólny mianownik w starej, dobrej Amidze. Najlepiej widać to na wszelkiego rodzaju, amigowych imprezach, na których to poza oryginalnymi Amigami można zobaczyć komputery z AmigaOS 4, MorphOS-em czy AROS-em. A przede wszystkim można spotkać prawdziwych amigowców, z krwi i kości, którzy przy okazji takich imprez mają sposobność podzielić się swoją pasją z innymi. Pasją tak zróżnicowaną, jak różni są sami amigowcy. Nie ma przecież dwóch takich samych Amig i dwóch tak samo skonfigurowanych systemów operacyjnych.

W tym wszystkim jest jednak wspólna dbałość o zachowanie amigowej kultury oraz przyjacielskich relacji między samymi amigowcami. Chodzi po prostu o to, by dobrze się bawić w amigowym, retro-futurystycznym klimacie. Myślę, że ta głęboka pasja zaszczepiona w każdym amigowcu to najciekawszy element całej zabawy w szeroko rozumiane "amigowanie". I cieszę się, że Amiga to hobby ludzi twórczych i w jakimś sensie niepokornych, nieczułych na żadne obce wpływy. Tragedią by było, gdyby stało się kolejnym, snobistycznym i drogim hobby dla znudzonych czterdziestolatków. Póki co, na szczęście nam to nie grozi, a amigowanie pozostanie jedyną w swoim rodzaju podróżą po meandrach informatyki alternatywnej. To możliwość spojrzenia na świat techniki komputerowej z zupełnie innej perspektywy i zrelaksowania się w świecie pozbawionym jedynie słusznych rozwiązań i standardów. Myślę, że to ogromna wartość Amigi, jak i całego środowiska amigowego w Polsce. Ważne, że codziennie mamy okazję je współtworzyć. W końcu jest to nasze wspólne dzieło, wspólny okręt pokonujący kolejne serie burz i sztormów na falach komputerowego oceanu. Mam nadzieję, że starczy nam zapału i sił, aby utrzymać na powierzchni wody tę piękną, choć rozklekotaną, poskładaną z wielu różnych części, amigową łajbę. Może uda nam się także sprawić, aby płynęła przed siebie, ku naszej uciesze, przez co najmniej kolejnych 20 lat.

Artykuł oryginalnie pojawił się w trzecim numerze Polskiego Pisma Amigowego.

    
dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem