"Treasure Island Dizzy" to w chronologicznej kolejności druga, a w kontekście sposobu prowadzenia rozgrywki pierwsza część słynnej serii przygód jaja imieniem Dizzy. Rzecz dzieje się na Wyspie Skarbów, na której Dizzy został uwięziony. Aby się stąd wydostać, musi odnaleźć ukryte skarby, w zamian za które sklepikarz sprzeda mu kolejne części łodzi, którą będzie mógł stąd opłynąć. Dodatkowo będzie musiał jeszcze odnaleźć 30 złotych monet, które będą łapówką dla chciwego kupczyka. Gra niejako ukształtowała zamysł, jaki kiełkował w głowach braci Oliver, gdy tworzyli pierwszą część serii, a który stał się rozpoznawalnym elementem, służącym do porównań i odwołań. Zadaniem gracza jest rozwiązanie przygotowanych przez autorów zadań, które polegają na zbieraniu przedmiotów i używaniu ich w odpowiednim miejscu lub przekazywaniu postaciom, które ich potrzebują. Z reguły zdobycie i użycie jednego przedmiotu skutkuje otrzymaniem kolejnego, co sprawia, że małymi krokami zmierzamy do szczęśliwego końca. Przedmioty zbieramy do kieszeni, która pomieści ich tylko trzy. Dizzy będzie zwiedzać wioskę w drzewach oraz podwodne jaskinie, gdzie czeka go wiele niebezpieczeństw, w postaci dziwnie wyglądających pszczół, ryb oraz zastawionych pułapek.
Pod względem przygotowanych zagadek "Treasure Island" najbliżej do "Crystal Kingdom", choć w zasadzie to ta druga czerpała garściami z konceptu tej pierwszej. Są w miarę logiczne i proste - automatycznie gracz wie, co zrobić dalej. Wydawać by się mogło, że jest grą stosunkowo prostą, a tymczasem jest najtrudniejszą z całej serii. Mają na to wpływ dwie kwestie. Pierwsza z nich to dosyć nietypowa kieszeń, w której nie zarządzamy dowolnym przedmiotem znajdującym się w niej, lecz tym, który znajduje się na szczycie przewijalnej, trzyelementowej listy. To tylko ten zostaje użyty lub odrzucony, a jego miejsce zajmuje kolejny. Niewłaściwe zaplanowanie kolejności przedmiotów w kieszeni może mieć fatalne skutki, gdyż będąc w wodzie i zbierając znaleziony tam przedmiot możemy odrzucić rurkę i maskę, co natychmiast kończy naszą zabawę. Druga kwestia, to liczba wcieleń. Autorzy byli mało rozrzutni i pozostawili do naszej dyspozycji tylko jedno życie i brak jakiegokolwiek paska energii. To oznacza, że wystarczy popełnić jeden błąd i musimy zaczynać całą grę od początku. Z drugiej strony na to patrząc, nie ukończymy przez to gry zbyt prędko, gdyż musimy ją doskonale poznać, aby być przygotowanym na wszystkie niebezpieczeństwa.
Jakkolwiek jednak nie patrzeć, "Treasure Island Dizzy" to dobra gra, choć patrząc z perspektywy prawie 30 lat od jej premiery, nikt obecnie nie chciałby próbować po raz n-ty przechodzić jej od początku tylko dlatego, że już na samym końcu nieostrożnie wpadł do wody. Stąd też nota nie będzie wysoka, co jednak nie oznacza, że tytuł należy całkiem przekreślić. Graficznie przedstawia się solidnie (jak na rok powstania) i podobnie rzecz ma się z muzyką, choć zapętlony, w kółko przygrywający ten sam utwór z czasem staje się niesamowicie irytujący.
Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z "jajem", powinieneś ten tytuł pominąć i wrócić do niego, gdy uda Ci się ukończyć następne części. Nie ma sensu zrażać się do całej serii tylko dlatego, że w 1989 roku rynek gier charakteryzował się innymi wytycznymi co do oferowanego sposobu zapewnienia rozrywki.
Gra zajmuje jeden dysk i do działania wymaga dowolnej Amigi. O instalacji na dysk twardy nie ma co marzyć, ale zawsze można posiłkować się WHDLoad.
Poniżej kompletna lista przedmiotów wraz z ich przeznaczeniem. Z tymi informacjami nie powinno być kłopotów z ukończeniem gry.
Treasure Island Dizzy - Codemasters 1989 | ||||
70 | 1 | |||
50 | ECS | |||
60 | ||||