Na Amigę powstało kilka gier, w których możemy kierować czołgiem. Były to zarówno symulatory, jak i zręcznościówki. Jedną z takich pozycji jest "Future Tank" i jak sama nazwa mówi, do czynienia mamy z czołgiem z przyszłości, choć w samej grze na próżno szukać nowoczesności. Uruchamiając grę od razu dostrzeżemy, że produkt jest już dość wiekowy. Zdradza go choćby kiepski, monotonny kawałek, która przygrywa nam podczas wyświetlania ekranu tytułowego.
"Future Tank" to typowa gra zręcznościowa. Cała akcja jest widoczna z góry. Poruszamy się czołgiem, który zawsze znajduje się na środku ekranu. Przemieszczamy się w ośmiu kierunkach, co powoduje przesuw ekranu. Tytułowy czołg wygląda na klasyczny wóz bojowy z XX wieku. Posiada kadłub, wieżyczkę strzelniczą oraz lufę. Niestety nie mamy możliwości sterowania samą wieżyczką - czołg strzela w kierunku, w którym się posuwa bądź w kierunku, w którym jest ustawiony.
Gra składa się z 50 etapów, które różnią się ukształtowaniem terenu. Występuje w nich jedynie sześć rodzajów przeciwników. Wśród nich są dwa pojazdy poruszające się po powierzchni ziemi, trzy latają, a jeden potrafi pływać. Nie ma tutaj cechy charakterystycznej dla innych produktów, gdzie im jesteśmy dalej tym przeciwnicy są trudniejsi do pokonania - zarówno w pierwszym jak i ostatnim etapie spotkamy tych samych. Co więcej, są oni jednakowo odporni, tak samo strzelają i tak samo dziwnie się zachowują. Na planszy, po której się poruszamy, znajduje się wiele przeszkód w postaci drzew, budynków itp. Każda z budowli stanowi jedynie przeszkodę, przez którą nie da się przejechać, ale spokojnie można przez nią oddać strzał (nie przejedziemy przez drzewo, ale możemy przez nie strzelać (?)). Tak samo jest z ciężarówkami i innymi pojazdami bądź budynkami. Stanowią one jedynie nieruchomą przeszkodę fizyczną. Kolizja z czołgiem, który potrafi strzelać nie doprowadza do naszej destrukcji, ale już kolizja z pojazdem, który tylko jeździ, a nie oddaje strzałów prowadzi do utraty życia. Strzelający czołg wroga wymaga dwóch trafień. Po pierwszym trafieniu nie wybucha całkowicie, a jedynie odpada mu wieżyczka strzelnicza. Aby go zlikwidować, należy strzelić w niego po raz drugi raz. Zdarzy się, że ekran przetnie latająca ikonka z oznaczeniem "M". Zebranie jej poprawia naszą broń - możemy wystrzelić więcej pocisków jednocześnie, czyli poszerza się nasz zakres rażenia wroga. Nie musimy już tak dokładnie celować, aby w niego trafić, gdyż posiadamy większy rozrzut. Zebranie ikonki nie powiększa jednak mocy naszych pocisków.
Aby ukończyć etap, musimy znaleźć odpowiedni cel opisany jako "exit". Gdy na niego najedziemy, wówczas awansujemy do następnego poziomu. Co ciekawe, ten punkt zawsze jest w tym samym miejscu na planszy - nie jest ustalany losowo. Jeśli zaczynamy grę wiele razy, to wystarczy zapamiętać, gdzie znajduje się to miejsce na danej planszy i od razu tam należy się kierować. Grę też zawsze zaczynamy w tym samym miejscu. Pozwala to na ukończenie poziomu nawet w kilkanaście sekund.
Jeżeli nie znudzimy się całkiem, dotrwamy do pięćdziesiątego etapu i go ukończymy, wówczas możemy się do reszty rozczarować. Otrzymamy jedynie skromne gratulacje od autorów gry i nic poza tym. Gra ponownie, jak gdyby nigdy nic, zaczyna się od początku. W trakcie zabawy nie można zapisać stanu gry - w sumie nic dziwnego, rzadko się zdarza, aby w grze zręcznościowej, jeszcze z lat 80-tych, była taka możliwość. Szkoda też, że autorzy nie pomyśleli, aby dla każdego z poziomów dać jakąś nazwę - niekoniecznie sensowną - której wpisanie umożliwiałoby start od danego etapu. Sytuacja poprawia się trochę, gdy włączymy tryb dwuosobowy. Jednocześnie na planszy mamy wówczas dwa czołgi, które muszą być w miarę blisko siebie, gdyż nie ma tutaj podziału ekranu. Rozgrywka staje się nieco ciekawsza, ale z racji, że co dwa działa, to nie jedno, również jest łatwiejsza.
Efekty dźwiękowe stanowią kilka sampli. Wspomniany wcześniej utwór muzyczny jest jedyny w całej grze i pojawia się również w zakończeniu. W trakcie rozgrywki "delektujemy" się jedynie samplami, którymi są przeważnie odgłosy wystrzałów, wybuchy oraz dźwięki charakterystyczne dla zebrania dodatkowej broni lub dodatkowego życia.
Podsumowując: niska grywalność, średnia grafika, fatalna animacja, kiepskie i skromne efekty dźwiękowe oraz ogólna nuda nie pozwalają na nazwanie "Future Tank" grą wyróżniającą się. Monotonne pokonywanie podobnych do siebie plansz i niszczenie takich samych przeciwników nie zapewni nam dobrej zabawy. Sytuacji nie ratuje nawet nieco urozmaicający grę tryb multiplayer. Nie lubię stawiać niskich ocen, zwłaszcza jeśli chodzi o gry, w które grałem w dzieciństwie, ale w tym wypadku jednak muszę to zrobić - "Future Tank" nie zasługuje na wysokie noty.
Future Tank - Rainbow Arts 1988 | ||||
45 | 1 | |||
35 | OCS/ECS | |||
40 | ||||