Obudziłem się pewnego słonecznego... popołudnia? No tak, oczywiście zaspałem. Szybko zeskoczyłem z łóżka, przeciągnąłem się, mlasnąłem jęzorem (przy okazji spiesznie oblizując zaspane jeszcze oczy) i pospieszyłem na dół (po drodze leżało kilka monet, to żem wziął - no co, podpisane nie były). W kuchni, przy kipiącym garnku zastałem dość nerwowego dziś Ziemniora.
- Hej, Frogatto! - rzucił przez zaciśnięte zęby - Może byś przynajmniej spróbował znaleźć jakąś robotę, co?! Potrzebujemy tu trochę pomocy!
Nie czekałem aż się rozkręci, tylko przytaknąwszy (właściwie to nie mogłem odmówić, bo mam dwa kłykcie potyliczne) skierowałem się do drzwi. W planach miałem przechadzkę do Miasteczka, a po drodze jeszcze wizytę na górce - u Nene (co tu dużo mówić, zawsze lubiłem puszyste babki, które uwielbiają trzymać gnata w dłoniach). Pogoda była piękna, tła pięknie wypikselowane, przygrywała sielska muzyczka, a po drodze znalazło się nawet kilka przyjemnie chłodnych bajorek. Szło się jednak niezbyt miło, bo w okolicy strasznie rozpleniły się jakieś paskudztwa - a to mrówki, a to panceżuki, ba - trafił się nawet kłujonc! Ale to nie było jeszcze najgorsze, co miało mnie dziś spotkać. Wyobraźcie sobie, że Milgram i jego koty...
- Dobra, Frogatto, wystarczy. To ja piszę tę recenzję. Chciałem Ci przerwać wcześniej, ale strasznie szybko nawijasz tym swoim długim ozorem.
- Sam mi go jeszcze wydłużyłeś w sklepie u Choppla, nie pamiętasz? To było zaraz po tym jak...
- Dosyć! Nie widzisz, że się nam recenzja rozłazi? Teraz będzie... Po mojemu będzie, jasne?!
- Uhm...
- No.
"Frogatto and Friends" to urocza, utrzymana w oldschoolowym stylu platformówka, w której sterujemy sympatyczną, zębatą żabką...
- Żabolem!
...wrednym, zębatym żabolem, obdarzonym pojemnym brzuchem, długim (za długim!) językiem i - najwyraźniej - brakiem enzymów trawiennych, dzięki czemu może połykać i wypluwać w całości najróżniejsze przedmioty, jak również napotkanych adwersarzy (z łapek nasz Frogatto korzysta nader rzadko - zdecydowanie woli splunąć kluczem w kłódkę niż najnormalniej w świecie po prostu go w niej przekręcić). Jak przystało na oślizłego płaza jest też dość czepliwy (chciałoby się powiedzieć - "czepialski", ale znów ktoś się obrazi...), co daje się wykorzystać przy wspinaniu się na ściany. Fabuła gry rozwija się w trakcie rozgrywki. Na początku mamy do wykonania małe "questy", potem pojawia się coś grubszego, a ostatecznie może się to nawet skończyć mrożącymi krew w żyłach starciami z kotkami o dużych łepkach, tudzież konfrontacją z ich dowódcą - Milgramem, który zapewne wcale nie zechce nas zaprosić na herbatkę przy kominku. Skoro o questach mowa - w nagrodę za ich wykonanie otrzymujemy różne (raz bardziej, raz mniej potrzebne) bonusy - a to dodatkowe "serduszko" do zdrowia, a to nową umiejętność zaczepną (przełączane literą "D") - warto też penetrować przemierzaną krainę w poszukiwaniu monet - będzie je można później wykorzystać na zakup dodatkowych "ułatwiajek" choćby u wspomnianego Choppla...
- Nie dajcie się zwieść jego pociesznemu wyglądowi - jest to wyjątkowo pazerny, ryży spekulant! Nie spodziewajcie się, że uda Wam się wykupić wszystko za jednym podejściem.
A propos tak zwanych "enpeców" - w grze spotkamy ich sporo - o Ziemniorze (Pato) czy Nene już słyszeliście, ale to dopiero początek. Przyjdzie nam toczyć heroiczne boje z mentorstwem Sowoida (Berd), szukać rzadkiego gatunku dla Kreta-Pustelnika czy pomagać licznym (terroryzowanym przez pro-Milgramowskich separatystów) mieszkańcom Miasteczka. Wszystkich ich łączą dwie cechy: Po pierwsze - większość wygląda jak postaci z nocnych koszmarów: powykrzywiane miny, ostre zębiska, kolce, szpony i inne tego typu atrybuty - w tym świecie nawet wiewiórka piecze tort ze strzelbą w łapkach... Momentami miałem wrażenie, że te stwory w pierwotnym zamyśle miały być naszymi przeciwnikami. Po drugie - oni wszyscy dramatycznie chcą z nami rozmawiać. Wydawać by się mogło, że wprowadza nas to w klimat i świat gry, ale po kilku (głębszych) dialogach robi się po prostu nudne. Sytuacji nie poprawia fakt, że gra jest słabo zlokalizowana (bywa, że zaczynamy czytać dialog po polsku, a kończymy po angielsku, sporo jest też ortografów - jak na przykład "żołnieże"), poprawia natomiast opcja szybkiego przewijania/pomijania dialogów (szczególnie jeśli wszystkie już znamy, bo przechodzimy grę kolejny raz, na wyższym poziomie trudności).
- Co do trudności, to chciałem coś dodać. Całe szczęście, że autorzy dali mi możliwość uzupełniania energii, bo z takim patałachem przy klawiaturze z pewnością nie wyszedłbym poza pierwszy po... Au! Mój język! Pociągnąłeś mnie za... Auuu!!!
Otóż to. Zanim Frogatto przypadkowo zawiązał sobie język dookoła nogi od stołu przypomniał mi, że miałem wspomnieć o trudności gry i o tym, jak odzyskiwać utraconą energię. W trybie "prostym", poza tym, że pojawi się na naszej drodze mniej przeciwników, każde spotkanie z nimi będzie nas kosztować tylko połowę "serduszka" (gdy stracimy je wszystkie - tracimy też życie i cofamy się do ostatniego "checkpointu"). W trybie "challenging", który zaczynamy z mniejszą ilością "serduszek", tracimy jednorazowo całe. Uzupełnić "serduszka" możemy albo pokonując przeciwników (wylatują dość często), albo w napotkanych fontannach/dystrybutorach wody (wystarczy stanąć w takim miejscu i skierować strzałkę w górę). Plusem tego drugiego rozwiązania jest też szybka regeneracja "many". Porozmieszczane zaś tu i ówdzie "sławojki" służą do... no, jak myślicie? Naturalnie, do zapisania (zasikania?) gry. Urocze...
Skoro jesteśmy już przy szybkości, to wypada dodać, że "Frogatto and Friends" należy do dość wymagających gier. Po pierwsze, polecam tryb pełnoekranowy - w okienku gra szybko traci płynność w bardziej "gorących" momentach, a na pełnych ekranie pozostaje grywalna PRAWIE przez cały czas (są takie lokacje, w których nie chce się przebywać zbyt długo ze względu na klatkowanie - podejrzewam, że winne są tu głównie systemy "cząsteczkowe", jak np. płomienie). Mimo, że gra wykonana jest starannie, to tutaj dostaje ode mnie minusa. Wiem, że realistycznie rzecz biorąc nie powinienem oczekiwać od w miarę współczesnej produkcji jakiejkolwiek optymalizacji, ale wydawać by się mogło, że platformówka 2D powinna się z nawiązką zadowolić procesorem 1.5 GHz i Radeonem 9200. "Frogatto and Friends" nie da się zadowolić.
- Takim rzęchem? Chyba żartujesz...
- Grrr... Myślisz, że ujdzie Ci to płazem?
- ... (tu Frogatto zaczyna kontemplować fakturę ściany i przezornie chowa język za zębiska)
Pewną ciekawostkę stanowi tzw. "tryb arkadowy", czyli szereg minigier (bez możliwości wybrania poziomu trudności), w których możemy sprawdzić swoją zręczność i pobijać kolejne rekordy. Z pewnością może to trochę przedłużyć żywotność gry, szczególnie wtedy, gdy tryb fabularny nie będzie miał nam już nic do zaoferowania. Za wyjątkiem może próby pobicia aktualnego speed-runu.
Podsumowując, "Frogatto and Friends" jest grą wartą polecenia. Moim zdaniem każdy miłośnik platformówek (pod warunkiem posiadania odpowiednio mocnego sprzętu) przejdzie ją z przyjemnością. Bardzo dobra oprawa i dobrze zbalansowany poziom trudności (choć może za łatwo idzie z niektórymi bossami, ale to podobno ma się zmienić w przyszłych wersjach), a co za tym idzie - ponadprzeciętna grywalność sprawia, że łatwo przymykamy oko na (zbyt liczne jak na - było nie było - wersję 1.3.1) niedociągnięcia. Amigowy silnik gry (będą potrzebne też dane) można znaleźć pod adresami, które znajdują się w ramce.
Gra w wersji dla AmigaOS 4 (wersja 1.2.2) do pobrania stąd.
Gra w wersji dla MorphOS-a (wersja 1.3.1) do pobrania stąd
Nie jestem też pewien statusu tej gry - niby można z githuba pobrać dane, ale na oficjalnej stronie nie ma mowy o tym, że to jest freeware, jest za to mowa o tym, że grę można kupić przez Humble Store za 10$, na Steamie też ma być do kupienia.
Plusy:
+ ciesząca oczy i uszy oprawa
+ poziom trudności nie frustruje
+ nieszablonowe pomysły
+ podoba się dzieciom
Minusy:
- dość nudna i przegadana fabuła
- błędy w tłumaczeniu
- nieproporcjonalne wymagania sprzętowe
Artykuł oryginalnie pojawił się w dwunastym numerze Polskiego Pisma Amigowego.