A teraz wszyscy razem uklęknijmy w stronę Gdańska i podziękujemy autorom "Legionu" - to cytat recenzji gry zamieszczonej w 1996 roku w czasopiśmie "Secret Service". Niezmiernie miło jest mi móc przeprowadzić wywiad ze współwinowajcą, który był 12 lat temu odpowiedzialny za te zamieszanie. Proszę na początku powiedzieć coś o sobie.
Tego cytatu nie pamiętam, chociaż myślałem, że przeczytałem wszystkie recenzje. Andrzej Puchta, 39 lat. Pracuję w wydawnictwie i zajmuję się... grafiką. Chociaż więcej w tym składu i liternictwa niż czystej grafiki.
Od jak dawna interesuje się pan grafiką?
Ogólnie rysowaniem i malowaniem. Chyba od 5 roku życia.
Czy wasz duet, to znaczy Pan i brat, wcześniej stworzył razem jakieś produkcje?
Tak. "Pole walki". Mirage zajęło się wydaniem tej gry.
Kiedy narodził się pomysł na "Legion"?
Wiosna 1995. Ale to brat mógłby coś więcej na ten temat powiedzieć. Z tego co pamiętam, to były letnie spotkania przy komputerze Marcina i jego kolegów, takie luźne pomysły. Brat zaczął wtedy rozwijać się w programowaniu i chciał to jakoś wykorzystać. Ja brałem w tym udział niejako z doskoku. Zacząłem już wtedy pracować i nie zawsze miałem czas na rysowanie.
Skąd wziął się pomysł na nazwę firmy GOBI? Co ona oznacza?
Tak się wabił pies sąsiada... Był rudawo-żółty, stąd pewnie ta pustynna nazwa.
Jak długo trwały prace nad "Legionem"?
Od lata 1995 do wiosny 1996. Z tego 3 miesiące testów i oszczędzania miejsca na dyskietkach.
Z jakich narzędzi pan korzystał tworząc grafikę do gry?
DeluxePaint, Real3D i jakiś renderer do krajobrazów. Prawie wszystkie postaci były renderowane właśnie w Realu.
Czy wydawca nie marudził, gdy dowiedział się o wymaganiach sprzętowych? 2 MB pamięci i Kick 2.0 to sporo jak na wymagania ówczesnych polskich dystrybutorów.
Nie, bo to brat był wydawcą. Założył firmę specjalnie na tę okazję. Ale to były inne czasy. Teraz byłoby trudniej taką firmę stworzyć. Kick nie był problemem, ale 2 MB pamięci już tak. Wystarczyło, że ktoś miał podpięte jakieś urządzenie do Amigi np. drugą stację dyskietek i już się wieszało.
Pamięta pan jakieś zabawne sytuacje z czasu tworzenia "Legionu"?
Tak. Na przykład, jak nie mogłem przejść planszy i prosiłem brata, żeby mi trochę kod zmienił... Albo jak wymyślaliśmy nazwy na potworki. Sporo okolicznych mazurskich wiosek zostało w ten sposób uwiecznionych. Ogólnie atmosfera była wesoła w pierwszej fazie tworzenia gry.
Spodziewał się pan, że gra będzie takim hitem?
Nie. Zwłaszcza, że wolałem grać w "Pole walki".
Nie pytam o konkretną kwotę, ale czy trud włożony w grę opłacił się?
Tak. Chociaż nie były to wielkie kokosy.
Wrócę do "Pola walki". Gra gadała, co prawda po angielsku, ale gadała. To był dosyć rzadko praktykowany pomysł. Chcieliście uatrakcyjnić grę?
Głosik amigowego syntezatora pasował do tych klimatów.
Był pan jako grafik zadowolony z "Pola walki"?
Z obiektów tak, jak na tamte czasy. Były to moje pierwsze wypociny w 3D. Panel mogłem wtedy zrobić lepszy. Niestety nie od razu człowiek staje się 100% grafikiem i chyba nigdy takim nie zostaje. To co dziś wydaję się być OK, za parę lat będzie śmieszyć lub irytować.
Co było po "Legionie"? Nad jakim projektem pracowała firma GOBI?
"Xpedition". Wykorzystanie programu z "Legionu" z tym, że sterowało się kilkoma postaciami w czasie rzeczywistym na raz. Taka strzelanka. W sieci powinien być jeden poziom demonstracyjny z taką jeszcze niedorobioną grafiką. Gra nie została skończona. Nadszedł ewidentny koniec Amigi i szał supergierek na PC.
Co działo się z firma Gobi po zaniechaniu dalszej produkcji "Xpedition"?
Przestała istnieć.
Czy sukces "Legionu" podbudował Was? Wierzyliście, że możecie zdobyć świat?
Eee, bez przesady. Ale miło było poczytać o swoich wypocinach w poważnych pismach gierkowych czy nawet w "Amiga Magazyn".
Dlaczego powołano firmę do wydania gry? Nie prościej było skorzystać z wielu istniejących wtedy wydawnictw?
W sumie korzystaliśmy z tych firm jako dystrybutorów. Chociaż, jak sobie przypomnę kopiowanie dyskietek i pakowanie...
Czy na zakończenie chciałby pan coś przekazać czytelnikom PPA?
Pozdrawiam wszystkich amigowców i miłośników gry "Legion". Amiga zabrała mi kawałek życia i niejako przygotowała do zawodu. Szukajcie też starych gier, bo niektóre są naprawdę fajne mimo słabej grafiki. A dziś można prawie wszystko uruchomić na PC.