"Rick Dangerous" to klasyczna gra platformowa. Twórców gry ewidentnie inspirowały przygody pewnego archeologa znanego z serii filmów, choć w opisywanym tytule jednak na próżno szukać motywów przygodowych. Gra jest do bólu prosta, co nie znaczy, że słaba. O ile na Amidze jej sukces był trochę więcej niż dobry, o tyle na C-64 to był prawdziwy fenomen. "Rick Dangerous" był obowiązkową pozycją. Gra zdobyła sobie dużą popularność, głównie dzięki temu, iż potrafi wciągnąć, jak również zajmuje znikomą ilość miejsca, przez co była dystrybuowana w tzw. pakietach z innymi grami.
W grze sterujemy tytułowym zawadiaką odzianym w skórzane wdzianko i wielki kapelusz. Wyposażony jest w rewolwer, dynamit oraz kij. Potrafi też skakać, wspinać się po drabinach, czołgać. Wszystko to będzie nam potrzebne, aby ukończyć cztery etapy, które na nas czekają. Liczba lasek dynamitu oraz naboi jest ograniczona, a uzupełniamy je zbierając specjalne skrzynki. O ile amunicja głównie służy do unicestwiania przeciwnika, o tyle dynamitem rozsadzamy ściany, przeszkody itd. Kijem możemy zatrzymać przeciwnika bądź obudzić jakieś inne stworzenie np. nietoperza. Oczywiście przeciwnicy również giną od wybuchu dynamitu, jednak lepiej używać go do innych celów. Nasz bohater jest odporny na upadki z dużej wysokości, jednak upadek na kolce bądź podobne przedmioty jest dla niego fatalny w skutkach. Tak samo kończy się kontakt z ruchomym przeciwnikiem.
Jak wspomniałem wcześniej, do przejścia mamy cztery etapy. Przed każdym z nich dowiemy się o powodach naszej wizyty w tym regionie oraz jakie mamy zadanie. Pierwszy etap zaczynamy w południowej Ameryce w 1945 roku. Rick wyrusza na ten kontynent, aby odnaleźć zaginione plemię dzikich Goolu. Samolot, którym leci rozbija się, a on chwilę wcześniej ratuje się skokiem na spadochronie i ląduje w samym środku rozzłoszczonego plemienia. Nie są oni zadowoleni z naszej wizyty i musimy stąd jak najszybciej uciec. Gdy wydostaniemy się z Ameryki, wówczas londyńska kwatera główna pokieruje nas w poważnej sprawie do starożytnego Egiptu. Znajdujemy się w piramidzie, w której Ankhelowie skrywają wartościowy klejnot. Ów klejnot został skradziony przez fanatyków. Ankhelowie zażądali ogromnego okupu za ten skarb, a naszym zadaniem jest odebranie im tego klejnotu. Kolejna misja to odbicie więźniów z więzienia Schwarzendumpf, gdzie Rick uzyska informacje o sekretnej bazie, z której planowany jest atak rakietowy na Londyn. Czy uda się ocalić rodzime miasto na czas deaktywując pociski? To zadanie czeka nas w czwartej misji, po której... o tym później.
W każdym z czterech światów spotykamy różnorakich wrogów. W pierwszej i drugiej misji mamy do czynienia z amatorami, natomiast w trzeciej misji walczymy już z uzbrojonymi strażnikami oraz psami, które strzegą cel, gdzie przebywają więźniowie. Z kolei w czwartej dochodzą już wszelkiego typu wyrzutnie rakietowe, a przeciwnik jest bezwzględny - nie zważa czy ma do czynienia ze sprzymierzeńcem, czy z wrogiem - unicestwia wszystkich. Mają oni jedną, ciekawą cechę - charakteryzuje ich żenująco niski poziom inteligencji, który jednak wzrasta wraz z każdym kolejnym etapem, ale nie do tego stopnia, aby trzeba było kończyć Mensę na ich rozpracowanie. Poruszają się głównie według prostego schematu. Oprócz wrogów spotkamy też różnego rodzaju pułapki, takie jak kolce wystające ze ściany, różnego typu wyrzutnie, z których wystrzelona strzała bądź rakieta natychmiast nas eliminuje. Często przez pułapkę stracimy życie, ale już przy kolejnej próbie jesteśmy bogatsi w doświadczenie i nie powinniśmy dać się ponownie zaskoczyć. Gra zawiera również pewną dawkę humoru. Da się to dostrzec podczas samej rozgrywki.
Za wszelkie dokonania w grze zdobywamy punkty, które notabene nic nam nie dają oprócz pozycji w "Hall Of Fame". W związku z powyższym nie warto być łapczywym - lepiej grać z głową. Nie ma sensu eliminować wszystkich wrogów jak leci i zgarniać punkty. Amunicja będzie nam potrzebna na przeciwnika, którego jedynym sposobem pokonania jest właśnie odstrzał. Tak samo z dynamitem - przyda się do wysadzania ścian, torowania przejścia. Niejednokrotnie, aby przedostać się dalej, będziemy musieli posiadać dynamit, a w przypadku jego braku będziemy zmuszeni stracić życie (nasz arsenał zostaje wówczas uzupełniony).
Gra posiada ładną i jednocześnie dość prostą grafikę oraz dobre, chociaż skromne, pod względem ilości, efekty dźwiękowe. Muzyka towarzyszy nam jedynie na ekranie tytułowym, w czterech jinglach muzycznych (momenty wprowadzenia do kolejnego etapu) oraz w momencie ukończenia gry.
Największą zaletą tytułu jest wysoka grywalność. Każda utrata życia działa na nas motywująco, gdyż posiadamy dodatkową wiedzę o tym, co zrobić dalej grając następnym razem lub wykorzystując kolejne, dostępne wcielenie. Dodatkowym plusem jest to, że w przypadku utraty życia zaczynamy od momentu, gdzie je straciliśmy bądź trochę wcześniej. Polecam każdemu bez względu na upodobania. A gdy już uda Wam się ją ukończyć... dowiemy się, że po powrocie do Londynu, nasze miasto zostaje zaatakowane przez przybyszów z Kosmosu, a to z kolei jest furtką do powstania drugiej części gry.
Gra posiada skromne wymagania - zajmuje jedną dyskietkę i zadowoli się każdą konfiguracją Amigi.
Rick Dangerous - Core Design 1989 | ||||
70 | 1 | |||
65 | OCS/ECS | |||
80 | ||||