• Mr Beanbag!

26.12.2012 13:57, autor artykułu: Sebastian Rosa
odsłon: 2524, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Mr Beanbag! "Mr Beanbag!" to gra zaliczana do dosyć popularnego gatunku platformówek. Wiele osób zapewne zakrzyknie "kolejna?!", lecz trzeba odnotować, że w tej swojej powtarzalności cechuje ją coś nietypowego. Po pierwsze, gra jest nowa - wydana całkiem niedawno po prawie siedemnastu latach prac. Początkowo pisano ją w AMOS-ie, lecz z czasem przepisano wszystko w assemblerze (miało to miejsce w 2005 roku) i w tym języku grę ukończono. Po drugie, co jest dosyć nietypowe w amigowym światku, autorem jest kobieta - Szkotka o scenowej ksywie Tricky, a prawdziwym imieniu Amy Worthington. Po trzecie gra jest darmowa. A po czwarte i po piąte...

"Mr Beanbag!" pracuje wyłącznie na komputerach wyposażonych w chipset AGA, tak więc już z założenia pewna część odbiorców zostaje wykluczona z zabawy. Czy obecnie ma to jakieś znaczenie? Czy może to oznaczać jakąś komercyjną porażkę? Nie sądzę, gdyż chyba nie w tym cały sens. Gra charakteryzuje się bardzo szybkim przesuwem ekranu, co ma niesamowite walory rozrywkowe. Zadaniem gracza jest sterowanie główną postacią i pokonanie ponad czterdziestu etapów (w dziesięciu światach) napakowanych różnymi przeszkadzajkami w celu uratowania niejakiego pana Fizzy Popa z rąk hrabiego Gazpacho. Nasz bohater, kształtem przypominający torbę lub podusię, nie posiada żadnej broni. Eksterminuje przeciwników, naskakując na nich lub wprowadzając siebie w ruch obrotowy, co jest zgubne w skutkach dla wszystkiego, co znajduje się na jego drodze (z wyjątkiem kolców). Wydawać by się mogło, że obracanie może stać się istotą gry, lecz aby móc się obracać, należy najpierw odpowiednio się rozpędzić. Na drodze naszej wycieczki znajdować będziemy słodycze, które należy wcinać, tym samym zwiększając nasz dobytek punktowy. Niektóre ze znalezionych fantów pozwolą nam uzupełnić nadszarpnięte siły witalne, a i nawet zwiększyć liczbę wcieleń.

Mr Beanbag! Istotnym elementem podróży jest nieliniowość rozgrywki. Grę rozpoczynamy w rodzinnej dolinie naszego bohatera, po czym kolejność, w jakiej będziemy odwiedzać kolejne krainy, zależy już wyłącznie od naszych upodobań. Wyboru etapu dokonujemy na mapie, przy czym każdy już odwiedzony możemy eksplorować dowolną ilość razy. Po niepowodzeniu gra oferuje nam możliwość rozpoczęcia zabawy od jednego z ostatnich miejsc, które możemy wskazać przy pomocy kodu dostępu (uwaga - kody dostępne są wyłącznie z poziomu głównego menu).

Graficznie gra wykonana jest dosyć ascetycznie. Nie mam tutaj na myśli jakieś okropnej grafiki przypominającej trzy kreski i kółko. Grafika w grze jest po prostu inna niż wszystko, dosyć nietypowa. Nie była rysowana przez zawodowego grafika, lecz najzwyczajniej w świecie przez osobę, która ma zmysł kolorystyczny i nic więcej. Ale to wystarczyło, aby stworzyć coś intrygującego i ładnego, bez zbędnego przepychu. Bardzo trudno jest to opisać, ale wystarczy popatrzeć na obrazki. To jest tak proste, że aż ładne i szkoda, że w ten właśnie sposób, w dobrych amigowych czasach, nie robiło się grafiki do wielu ohydnie wykonanych produkcji. W kwestiach graficznych przyczepiłbym się jednak do momentami zbyt wielu pustych przestrzeni na ekranie. Co prawda nadużyciem jest podwyższenie poprzeczki aż do poziomu chipsetu AGA, gdyż grafikę zastosowaną w grze spokojnie uciągnęłaby wysłużona A500 (a i nawet widzieliśmy na niej lepszą) - po prostu nie ma tutaj elementów tętniących tysiącami barw. Ciekawie wygląda efekt paralaksy zastosowany na tłach, a jeszcze większą ciekawostką jest to, że owe tła nie są miernej jakości gradientami kolorów, lecz obrazkami w stonowanych odcieniach. Dodajmy do tego element zwierciadła wody w niektórych etapach i chyba powoli zaczynamy rozumieć, dlaczego gra wykorzystuje chipset AGA, choć nadal nie jest to dostateczne usprawiedliwienie. Jak dla mnie, dla A500 grafika trzyma poziom dobrej platformówki, ale dla A1200 jest to nadal stanowczo za mało (choć bynajmniej nie można tego traktować jako błąd). Muzycznie gra trzyma poziom. Utwory towarzyszące rozgrywce są miłe dla ucha. Zostały napisane przez autorkę - nie nudzą ani nie męczą. Są w sam raz i pozwalają, każdemu fanowi gier platformowych zatopić się w klimacie gry.

Mr Beanbag! "Mr Beanbag!" to gra z pozoru bardzo prosta. Jedna z wielu, jakie na Amidze się pojawiły i jednocześnie jedna z wielu, w które nie było dane nam zagrać, bo uznaliśmy, że gatunek, który reprezentuje, jest zbyt wyeksploatowany. Z tym stwierdzeniem można się zarówno zgodzić, jak i nie zaakceptować. Nie chcę nikomu narzucać zdania odnośnie tej gry, ale zachęcam do wypróbowania i przekonania się na własnej skórze. Sądzę, że wielu z Was będzie mile zaskoczonych, że nawet teraz można stworzyć coś ciekawego i w odpowiedniej jakości. Jakości, która jest czymś więcej niż tylko akceptowalna. Szybko się przekonacie, że pogoń przed siebie na oślep jest zgubna w skutkach. Etapy zostały pomysłowo zaprojektowane i potrzeba poświęcić trochę czasu na ich dokładne zbadanie. Dochodzi do tego również pomysłowość i typowe podejście zrobienia gry takiej, która nie będzie zawierała niedociągnięć, jak nasi ulubieńcy z przeszłości.

Gdy będziecie sięgać po "Mr Beanbag!" pamiętajcie, że grę stworzyła praktycznie jedna osoba z niewielką pomocą swoich przyjaciół, którzy służyli radą, pomagali w testach i projektowaniu etapów. Co więcej, stworzyła ją przedstawicielka płci pięknej, co nie należy do częstych obrazków, zwłaszcza na naszym poletku. Patrząc przez ten pryzmat, porównajcie ją z wielkimi, amigowymi hitami z lat 90-tych wydanymi przez firmy zrzeszające programistów oraz z zalewającymi amigowy rynek produkcjami, które nie cieszyły się popularnością - a jednak je ktoś wydawał, licząc na zasobne portfele "amigantów". Mając to na względzie, szybko dojdziecie do wniosku, że "Mr Beanbag!" to naprawdę łakomy kąsek. Zwłaszcza teraz - gdy w zasobniku gier straszna posucha, a propozycja przemiłej Szkotki jest na pewno czymś więcej niż przysłowiowym rakiem na bezrybiu.

Artykuł oryginalnie pojawił się w siódmym numerze Polskiego Pisma Amigowego.

dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem