• Legion (SDL)

26.12.2012 13:40, autor artykułu: Konrad Czuba
odsłon: 6150, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Legion (SDL)Legion (SDL) "Wiecie..." - zaczął Eioas, przeciągając się zamaszyście, aż drewniany stołek, na którym siedział, zatrzeszczał ostrzegawczo - "Wszyscy magowie twierdzą, że zwoje z czarami przepisywane są z pokolenia na pokolenie. Istnieje jednak prastare źródło tych czarów: Pierwsza Księga". Siedzący obok troll Biue, wgryzający się w wielgachny - nawet jak na swoje nieskromne możliwości - udziec Gargoyla tylko milcząco skinął głową. Co prawda nie gadał z magami (a zwłaszcza z tym zakapturzonym pokurczem Ui), ale opowiadał mu kiedyś o tym wieśniak Oiopa. Gadał i gadał, aż Biue musiał go uciszyć swoją maczugą. Swoją drogą ten Eioas też już trochę za długo nawija... Troll namacał ostrożnie piszczel ogra leżący pod stołem, ale po chwili namysłu dyskretnie sięgnął po granitowy młot odwróconego plecami kobolda Alfe.

Paladyn Eioas prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że głęboka myśl, którą podzielił się z resztą drużyny, wyświetli się na ekranach naszych komputerów, gdy tylko uruchomimy zrekonstruowaną przy pomocy C++ i SDL przez Studio Małych Form Komputerowych (Marek Lech), a przeportowaną na system MorphOS przez Pawła "stefkosa" Stefańskiego, niezapomnianą grę komputerową "Legion" - tę samą, którą pamiętamy sprzed lat. No, może niedokładnie tę samą, ale o tym za chwilę.

Wstęp, czyli... z czym do ludzi?

Przygotowany przez Stefkosa port to natywna MorphOS-owa wersja niezwykle ongiś popularnej gry strategiczno-RPG, którą stworzyło w 1996 roku GOBI software. Co prawda (zważywszy rozpowszechnienie tytułu) można by śladem Benedykta Chmielowskiego napisać "Legion jaki jest, każdy widzi", ale niech tam – napiszę, o co w grze chodzi, choćby z myślą o naszych dzieciach i wnukach, które kiedyś będą z wypiekami na twarzy przeglądać siódmy egzemplarz papierowego PPA. Dowodzimy drużyną/drużynami dzielnych wojów (rekrutując ich spośród różnych ras lub specjalności), a naszym zadaniem jest... dowiedzieć się kto właściwie jest głównym mącicielem, a potem znaleźć go i mu dokopać. Oczywiście zadanie nie jest takie proste, a po drodze czeka nas wiele zabawy w postaci zdobywania i rozbudowywania osad, walki z drużynami trzech pozostałych śmiałków, wypełniania przeróżnych misji i rasowania/ekwipowania swojej drużyny tak długo, aż w końcu staną się prawdziwymi twardzielami i zabijakami pierwszej wody.

Legion (SDL)Legion (SDL) Zanim po raz pierwszy uruchomimy grę (tu należy nadmienić, że dzięki uprzejmości autorów nie jesteśmy zmuszeni do przegrywania danych ze starego amigowego twardziela - wszystko znajduje się w archiwum) możemy się pobawić plikiem konfiguracyjnym (Legion.config), znajdującym się w głównym katalogu programu. Ustawić można: tryb fullscreen/okno, rozdzielczość, zastosowanie filtra grafiki, "bajery" graficzne w stylu podwyższonej jakości cieni, a także pogrubienie czy antyaliasing czcionek oraz prędkość samej rozgrywki.

Oprawa, czyli... z czym do ludzi!

Cóż... Napiszę tak: skoro wiemy, że port bazuje na oryginalnych grafikach, to należy się spodziewać, że cudów nie będzie. "I naprawdę, rzeczywiście tak jest", jak mawiał jeden z moich ulubionych wykładowców. Grafika (poza kilkoma nie-tak-strasznie-okropnymi wstawkami renderowanymi) jest bardzo siermiężna, animacja potworna (ale o ile w przypadku napotykanych potworów można jeszcze uznać to za działanie celowe, to u naszych wojaków jest to wysoce naganne), a całość dobija jeszcze ogólna pikselowatość (no, chyba że ktoś odpala w okienku i 320x256). Muzyka - hmm... Moduły są takie sobie, ale da się słuchać. Gorzej z udźwiękowieniem. Sample są bardzo szczątkowe i słabe, a tło muzyczne lokacji (czyli kilka zapętlonych sampli odtwarzających się losowo) może przy dłuższym graniu prowadzić do nadmiernego wypadania zębów i/lub głuchoty (o czym, o ile dobrze pamiętam, ostrzegał dystrybutor na oryginalnym opakowaniu gry). ALE! Jeśli zbytnio skupimy się na oprawie, to umknie nam to, co najważniejsze, czyli mechanika samej rozgrywki.

Mechanika rozgrywki, czyli... z czym do ludzi?!

Grę prowadzimy zasadniczo w dwóch trybach. Pierwszy z nich to mapa przeznaczona do wydawania rozkazów poszczególnym legionom, na przykład obozowania, polowania czy ataku na osadę lub jednostkę przeciwników. Można również zajrzeć w ekwipunek naszych wojów, ustawić progi podatkowe dla posiadanych przez nas osad, rozbudować je o nowe budynki czy mury obronne, a także powołać w nich nowy legion. Drugi natomiast to tak zwana "Akcja w terenie", podczas której wydajemy rozkazy poszczególnym wojownikom. Jeśli przebywamy gdzieś w "dziczy", to możemy trochę pochodzić, ewentualnie pozbierać ziółka czy kamienie, natomiast jeśli znajdujemy się przy tym na terytorium jakiejś osady - możemy ją swobodnie zwiedzać (niezależnie czy należy do nas, czy nie), rozmawiać z napotkanymi wieśniakami czy wojownikami (czasem udzielą nam niezbędnych informacji), namówić ich do przyłączenia się do naszej drużyny, a nawet zabawić się w rzezimieszka i zabierać mieszkańcom ciężko zarobione pieniądze. Co bardziej niewyżyci mogą zaś sprawić im prawdziwą krwawą łaźnię (na początku gry jednak nie radzę tej zabawy - zbyt często będziecie widywać swoich wojowników obijanych niemiłosiernie przez zwykłego wieśniaka, w którego wstąpiły niespożyte siły witalne. Znacznie bezpieczniejszą metodą jest szycie do nich z łuku - gra nie uznaje ataku z dystansu za akt agresji, więc nawet naszpikowany strzałami mieszkaniec będzie spokojnie szedł przed siebie – oczywiście, dopóki zdrowia starczy). Wbrew pozorom te niehumanitarne akcje nic nas nie kosztują - mieszkańców nie ubywa, a przybywa pieniędzy, przedmiotów (czasem trafi się nawet jakiś rzadki i cenny) i doświadczenia.

Legion (SDL)Legion (SDL) Skoro już jesteśmy przy doświadczeniu, to jest ono niezwykle cenne. Po pierwsze - wojak z wysokim jego poziomem to prawdziwa maszyna do zabijania, a odpowiednio wyekwipowany staje się niemal niepowstrzymany. Po drugie - punkty doświadczenia można zamieniać na pozostałe charakterystyki (dosłownie). Możemy za nie "kupować" podwyższenie poziomu punktów wytrzymałości, siły, odporności, szybkości czy magii (życie i magia muszą się oczywiście "doładować" do nowego poziomu - inaczej byłby to zbytek szczęścia). Zwolennicy farmakologii mogą też spróbować nafaszerować naszych wojów odpowiednimi miksturami czy zielskiem - przy większych dawkach efekty mogą jednak drastycznie odbiegać od założeń.

Atak na miasto wygląda dwojako. Jeśli pozbawione jest murów obronnych czy palisady, toczymy z obrońcami walkę wśród budynków. Jeśli zaś jest ufortyfikowane, to przyjdzie nam najpierw rozbijać mury (potrzebna w tym celu będzie albo katapulta i zapas kamieni, albo... (sic!) dobry łucznik. Tak tak, nawet najtwardsze granitowe ściany muszą ustąpić pod gradem strzał z łuku), a dopiero potem głowy chroniących je żołnierzy.

Co do samych questów - z reguły czeka nas najpierw uganianie się po przeróżnych osadach (mechanizm wygląda tak: W osadzie X słyszymy od kogoś o super mieczu, który znajduje się w jakiejś krypcie, ale nikt nie wie, gdzie to jest. Pytamy w innym mieście, ktoś kieruje nas - powiedzmy - na zachód. Szukamy na zachodzie, w końcu w jakiejś wiosce ktoś mówi, że powinni coś wiedzieć w mieście Z. Idziemy do Z, tam odsyłają nas do Y. Tam z kolei dowiadujemy się, że to w X mieszka mędrzec, który na pewno wie, o co chodzi. Udaje się dotrzeć z powrotem do X, gdzie - oczywiście nie za darmo - ktoś oznaczy nam kryptę na mapie), a potem zwiedzanie jakichś jaskiń czy katakumb. No, ewentualnie eksterminacja bandy hultajów terroryzujących okolicę. W późniejszym etapie gry tworzyłem specjalne "szybkie" legiony złożone z jednego wojownika, wyspecjalizowane w lokalizowaniu questów. Turlanie się całą hałastrą po kolejnych mieścinach nie jest ani łatwe, ani przyjemne, ani tym bardziej - tanie (żołnierze, którzy nie obozują w mieście, muszą coś jeść). Zwykle jednak warto odwiedzać odkryte lokacje - można nieźle się obłowić, a także znaleźć bardzo rzadkie przedmioty. Te z kolei mogą okazać się niezastąpione w zbliżającej się konfrontacji z Naczelnym Arcyłotrem - a ta prędzej czy później nastąpi, bo w końcu kto chce bez końca opędzać się od coraz śmielej poczynających sobie Wojowników Chaosu?

Legion (SDL) Bug buga bugiem pogania, czyli "z czym..." zresztą, wiecie sami.

Oryginalna gra nie była pozbawiona wad. Puryści zapewne ucieszą się słysząc, że większość udało się zachować, natomiast orędowników postępu uraduje fakt, że dodano kilka zupełnie nowych. Zacznę chronologicznie, od oryginalnych. Chyba największa z nich powiązana była z rozbudowywaniem postaci. W pewnym momencie (przy mocno napakowanych zawodnikach) każda kolejna modyfikacja parametrów kończy się katastrofą - ot, na przykład naszemu świetnie wytrenowanemu mordercy wręczamy super-miecz, a potem wyjmujemy mu go z ręki. Albo też, nie daj Boże, próbujemy go podleczyć liściem bobkowym albo wodą. Wujek dobra rada mówi: nie dotykać, chyba że czarami leczącymi. Inaczej z naszego super-żołnierza zrobi się super-ciapa. Kolejnym mocno irytującym elementem rozgrywki jest mocno losowe dobieranie scenerii. Heraklit powiedział podobno, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Autorzy gry poszli dalej - nie można dwa razy wejść do tej samej osady. Budynki będą w tych samych miejscach, ale elementy scenerii (np. krzaczek, beczka czy zniechęcająco wyglądająca dziura w skorupie ziemskiej) będą już zupełnie gdzie indziej. Kłopot zaczyna się, gdy pagórek czy geosynklina złośliwie blokują wejście do sklepu, czy innej kluczowej budowli. Co prawda jutro też będzie dzień, ale kto da nam gwarancję, że i tym razem nic przed wejściem nie wyrośnie? Upierdliwe i bardzo frustrujące, szczególnie w połączeniu ze sposobem, w jaki przemieszczają się nasi bohaterowie (próbujący czasem z uporem godnym lepszej sprawy przedostać się przez ścianę, która stoi im na drodze). A skoro już przy przeszkodach terenowych jesteśmy, to wspomnę jeszcze o problemie, jaki mają nasi wojacy z przekazaniem sobie przedmiotu. Teoretycznie, jeśli stoją obaj na tym samym polu, to jeśli jeden upuści przedmiot, to drugi będzie go mógł podnieść z ziemi. W praktyce bywa z tym różnie (ciężko stwierdzić gdzie kończą się poszczególne "pola" w grze) i wygodniej jest nieraz sprzedać ów przedmiot w sklepie i kupić drugą postacią (oczywiście licząc się z marżą sklepikarza). Co prawda przedmiotami można się podzielić bez żadnego problemu w trybie mapy, ale najczęściej odczuwamy tę palącą potrzebę podczas akcji w terenie - szczególnie gdy mamy tylko jeden zwój z leczeniem, a nasz dyżurny czarodziej właśnie się "wyprztykał" z punktów magii.

Ale ja tu o starych bugach, które wszyscy dobrze znamy i kochamy, a miało być coś ekstra. Otóż, po pierwsze - jeśli podczas akcji w terenie ktokolwiek (nieważne "swój", "obcy" czy "neutralny") wpadnie do dziury/zapadni, gra zawiesza się, a nam pozostaje kontemplacja czarnego ekranu. Po drugie - klikanie na jakimkolwiek przycisku skutkuje przesunięciem się obszaru, po którym klikamy o kilka pikseli w górę, czyli jak sobie zdrowo poklikamy, to po chwili nie widać już nic. Odświeżenie ekranu (na przykład wyjście i wejście z powrotem do opcji dialogowych) naprawia problem, ale niesmak pozostaje. Na sam koniec pozostawiam ciekawostkę, którą trudno nazwać błędem, ale z pewnością jest to różnica względem oryginału. Mianowicie - w oryginale można było (nie do końca uczciwie) nabijać sobie doświadczenie, gdy wszystko inne zawiodło - wystarczyło zwerbować wieśniaka do naszej drużyny, a następnie kazać mu iść gdziekolwiek i zaszlachtować go "w drodze". W odświeżonej wersji "Legionu" ten numer nie przejdzie. Gdy tylko knypek zaczyna zbierać cięgi, natychmiast się odwraca i zaczyna uszczuplać nasze siły życiowe.

Znaczy się co... nie grać?

Nie do końca. Pomimo wszystkich wad, uproszczenia rozgrywki, ubóstwa graficznego i dźwiękowego, a także niewątpliwych (i momentami mocno frustrujących) błędów w samym kodzie gra ma jakiś nieodparty urok, dzięki któremu zawsze miło do niej powrócić i raz jeszcze uratować od niechybnej zagłady bezimienne, kwadratowe królestwo. Choćby jedyną nagrodą miał być obrazek skąpo odzianego młodziana w mieniących się złoto ochraniaczach, powiewającego nonszalancko zwieszonym przez ramię czerwonym sztandarem.

Za:
- ładunek sentymentalny
- przyzwoita grywalność

Przeciw:
- wołająca o pomstę do nieba oprawa
- irytujące błędy w kodzie

Ogólnie: 4/5 (mimo wszystko)

Archiwum

Artykuł oryginalnie pojawił się w siódmym numerze Polskiego Pisma Amigowego.

dodaj komentarz
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem