• Heliosfera

16.12.2012 08:19, autor artykułu: Benedykt Dziubałtowski
odsłon: 3671, powiększ obrazki, wersja do wydruku,

Heliosfera

HeliosferaHeliosferaW 1996 roku mój ówczesny kolega, posiadacz peceta, zademonstrował mi grę "Privateer 2 - The Darkening". Była to - i właściwie jest nadal - całkiem niezła kosmiczna gra handlowa przeplatana wątkiem przygodowym. Byłem pod ogromnym wrażeniem tej produkcji. Jako że zbliżały się moje 12 urodziny, kolega obiecał, że kupi mi tę grę w wersji na Amigę. Nie powiem, całym tym zdarzeniem byłem bardzo podekscytowany. Przez myśl oczywiście nie przechodziły mi nawet żadne wątpliwości, że ta gra na Amigę nie została wydane oraz to, że Pentium 100 mojego kolegi ma nieco większą wydajność niż moja A600. Zupełnie ignorowałem to, iż gra jest na 3 płytach CD, a ja w Amidze CD-ROM-u wtedy nie posiadałem. Tak po prostu wyglądał świat takiego smarkacza. Dzień urodzin nadszedł i zjawił się mój kolega. Niestety zwiedził kilka sklepów komputerowych i nie udało mu się nabyć gry "Privateer 2" na Amigę. W jednym sklepie dowiedział się, że gra nie wyszła na Amigę tylko na "komputery". Na pocieszenie dostałem grę, która według zapewnień sprzedawcy była bardzo podobna do "Privateera" - w dodatku po polsku no i na Amigę.

Pamiętam wtedy to podekscytowanie, gdy rozpakowywałem pudełko "Heliosfery". Od razu włączyłem swoją Amigę 600 i umieściłem dyskietkę w stacji. Moja "euforia" była tak wielka, że dopiero po czasie przyszło rozczarowanie produkcją oraz stwierdzenie faktu, że ta gra nie jest wcale podobna do "Privateera", ani nie ma w niej upragnionych "filmów", którymi tak bardzo się kręciłem. O "Heliosferze" zapomniałem na następne piętnaście lat. Rok temu jakoś mnie naszło i postanowiłem przypomnieć sobie ten tytuł - nawet go ukończyłem na łatwym poziomie trudności. Gra została napisana przez grupkę ówczesnych studentów. Jakby nie patrzeć, mogłaby być z niej przyzwoita produkcja, gdyby nie kilka uciążliwych błędów, ale o tym później.

Fabuła "Heliosfery" to nic oryginalnego. Ot taka sobie kosmiczna gra handlowa z elementami zręcznościowymi. Zasadniczo nawet nie ma sensu fabuły streszczać. Naszym zadaniem jest osiągniecie dziewiątego poziomu ligi kupieckiej. Zaczynamy właściwie od zera z paroma "kredytami" (waluta występująca w grze), byle jakim statkiem oraz małą ładownią. Możemy sobie wziąć kredyt w banku na bardzo wysoki procent, który należy spłacić w ciągu siedmiu dni, co równa się siedmiu przelotom z planety na planetę. Na planetach poza bankiem możemy odwiedzić przeważnie kilka miejsc. Są nimi kasyno, w którym możemy zagrać i stracić ciężko zarobione pieniądze, jest też hibernacja, gdzie zapisujemy stan gry. Mamy też warsztat, w którym naprawiamy i doposażamy nas statek i, najważniejsze, giełdę, gdzie kupujemy i spieniężamy nasze dobra ulokowane w ładowni. Podróż między planetami to element zręcznościowy gry. Lecimy sobie stateczkiem i prujemy z działka do wszystkiego, co nam stanie na drodze. Wrogowie, których spotkamy, nie są może zbyt wyszukani, ale za to liczni. Tak więc będzie do czego strzelać w trakcie naszej kosmicznej tułaczki.

HeliosferaHeliosfera Pomimo tego, że opis wygląda zachęcająco, cała gra jest niestety dosyć kiepska. Grafika trąci Deluxe Paintem. Osobiście nie mam nic do tego programu, choćby dlatego, że Eric Schwartz pokazał nie raz, co można w tym programie zrobić, ale grafikę robił amator. Zdecydowanie więcej można wycisnąć z chipsetu OCS. Dodatkowo gra posiada szereg błędów, które wywołują, delikatnie mówiąc, frustrację u gracza i niechęć do tytułu. Do dyspozycji mamy jeden statek, do którego możemy dokupić nieskończenie wiele ładowni oraz nieskończenie wiele razy ulepszać broń. Przestrzeń w ładowni owszem zwiększa się, ale nie zauważyłem żadnej zmiany w skuteczności broni mimo zakupu kilku powerupów.

Zakupy towaru na początku gry wydają się sensowne, lecz w dalszej części rozgrywki widać ewidentnie, że ktoś nie przetestował tego do końca. Zakup pięciu tysięcy butelek wody na giełdzie to jakieś 15 minut trzymania lewego przycisku myszy i patrzenia jak powoli zapełnia nam się ładowania. Do tego trzeba doliczyć drugie tyle przy jej sprzedaży. Dlatego też im dalej zabrniemy, tym coraz bardziej traci sens kupowanie podstawowych produktów, bo zwyczajnie szkoda na to czasu. Przelot z planety na planetę wiąże się z przykrą konsekwencją natknięcia się na zakłócenia czasoprzestrzeni. W efekcie zostajemy przeteleportowani na losową planetę. Byłoby to do zniesienia, o ile zdarzałoby się 4-5 razy na całą grę, a tymczasem w późniejszej części gry występuje to, co kilka przelotów. Jeśli mamy pecha i wylądujemy na planecie bez banku, to jesteśmy w przysłowiowych czterech literach. Autorzy, w celu urozmaicenia zabawy, dodali jeszcze kilka elementów losowych. Niestety, ale one wyłącznie przeszkadzają i denerwują. Co pewien czas atakują nas bandyci i okradają z pieniędzy. Gdy mamy bardziej zasobny portfel, to atakują niemal zawsze. Dlatego pieniądze trzeba deponować w banku. Ale są planety, które banków nie mają i znowu jest problem. Mamy towar, który możemy sprzedać, ale nie ma jak deponować pieniędzy. Bez tego murowany szlag w tył głowy i okradzenie przez bandytów. Możemy co prawda kupić inny towar, ale nie zawsze udaje się coś sensownego wyrwać. Szkoda, że ktoś nie wpadł na pomysł i nie dał graczowi możliwości obrony przed bandytami - oglądamy krótką scenkę, w której to jesteśmy okradani i tyle. Cały kosmos składa się z parunastu planet oraz planetoid i to wszystko.

Powiem szczerze, że trudno mi znaleźć plusy tej produkcji, ale jeśli ktoś przymknie oko na wspomniane wyżej niedogodności, to gra po pewnym czasie może na trochę wciągnąć. Na pewno nienagannie wykonana jest muzyka. Na uwagę zasługuje duża różnorodność dostępnego towaru - teoretycznie handlować możemy wieloma produktami, zarówno legalnymi, jak i nielegalnymi. Co ciekawe i czego nie było w "Privateerze", nie wszystkie towary są wszędzie nielegalne. Tak więc można sporo zarobić na odpowiednim pokierowaniu transakcją. Ci, którzy mają oryginał "Heliosfery" mają również spis planet wraz z informacjami gdzie, jaki towar jest zabroniony. Oczywiście przewożenie "lewego" towaru może się albo udać, albo nie i wówczas zapewnimy sobie "kontrolę szczegółową". Pomijając te elementy, cała reszta kuleje: grafika, animacja, AI przeciwnika (nie ma nawet szczątkowego). Mimo to udało mi się grę ukończyć i nie była to jakaś straszna katorga, choć mega super rozgrywki też nie było. Gra nie posiada własnego programu instalującego na dysku twardym, ale możemy skopiować żywcem zawartość dyskietek i dokonać przypisań. Gra bez problemu ruszy i będzie grzecznie zapisywać stan gry na dysku twardym.

Po ukończeniu "Heliosfery" wzbudził się w moim amigowym sercu żal. Gra nie jest i nie będzie żadnych hitem, ale po wyeliminowaniu dosłownie kilku błędów "Heliosfera" byłaby nienaganną produkcją, w która grałoby się z przyjemnością.

Jeszcze coś smutnego? No tak. Po "Heliosferze" widać, jak polscy wydawcy dbali o poziom produkcji. Skoro nie przetestowali do końca "Heliosfery" jej twórcy, to powinien to zrobić wydawca. Niestety z tak kardynalnymi błędami gra trafiła na sklepowe półki a recenzenci w ówczesnych pismach się śmiali z poziomu amigowych gier.

Czas na ocenę końcową. Pomysł z kosmiczną handlówką jest na piątkę. Wykonanie na dwóję. Muzyka trója, za błędy w grze pała. Grywalność też trója. No i niech tak zostanie.

 Heliosfera - Marksoft 1996 
40 2  
50 OCS/ECS
45  
 

komentarzy: 9ostatni: 17.12.2012 12:03
Na stronie www.PPA.pl, podobnie jak na wielu innych stronach internetowych, wykorzystywane są tzw. cookies (ciasteczka). Służą ona m.in. do tego, aby zalogować się na swoje konto, czy brać udział w ankietach. Ze względu na nowe regulacje prawne jesteśmy zobowiązani do poinformowania Cię o tym w wyraźniejszy niż dotychczas sposób. Dalsze korzystanie z naszej strony bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej będzie oznaczać, że zgadzasz się na ich wykorzystywanie.
OK, rozumiem