"Wojna, jeszcze nigdy nie była taką frajdą. Więc idź, odwiedź swego brata i zabij go używając gnata"
Mniej więcej takie słowa wygłaszane są we wprowadzeniu przy użyciu dosyć dobrej jakości zsamplowanego głosu żeńskiego. Te same słowa odzwierciedlają też główną ideę gry (a właściwie jej brak). Samo wprowadzenie powala aranżacją. Zarówno wspomniany wyżej śpiewany kawałek, jak i zdigitalizowane zdjęcia twórców gry w dość dwuznacznych pozach pozwalają ostrzyć sobie ząbki na akcję. I nie zawiedziemy się.
Po tym jakże moralno-edukacyjnym wstępie, zostajemy uraczeni pięknym widokiem zieleni. Ten pejzaż będzie nam często towarzyszył pomiędzy misjami, uzupełniany o marmurowe przybytki o różnym kształcie, kolorze i rozmiarach w zależności od jego... ehem... "właściciela". Ale o tym później. Po krótkiej chwili, zauważymy wyłaniające się zza horyzontu sylwetki przypominające "mięso armatnie" (z ang. "cannon fodder"), które okazują się rekrutami. Z lewej strony drogi zajeżdża furgon przypominający ten używany przez polskie władze w latach 60-tych i wybiera paru pierwszych lepszych z kolejki, którzy bezmyślnie i o nic nie pytając wchodzą do pojazdu. Kompletnie nie wiedząc co ich czeka...
Po chwili znajdują się już w helikopterze, który niezwłocznie transportuje ich jak najbliżej miejsca akcji. Teraz kończą się przelewki, nie ma czasu na śmichy-chichy. Czas działać! Pierwsza misja stanowi swojskie "inicjacje dla wrażliwych" i jest prosta jak motyka - wystarczy zamordować z zimną krwią trzy kupki pikseli, które zupełnie przypadkiem znalazły się w zasięgu spluwy. Ale już od drugiej misji, dla nie wprawionego w klikaniu, może zrobić się gorąco. Jednak hasło przewodnie drugiej misji: "Naprzód dziewiczy żołnierze" nie pozwala się poddawać, i ładuje pozytywną energią. Po to tylko, aby za parę misji stracić nadzieję całkowicie.
Autorzy przygotowali dla żądnych "sprajtowskiej" krwi graczy aż 24 misje, przy czym każda ma od jednej do sześciu faz. Razem dają liczbę 72 placów boju. Większość misji rozgrywa się w śmierdzącej dżungli amazońskiej, złowieszczo chłodnej Antarktyce, piekącej pustyni czy też zielonych łąkach Anglii, ale są też takie przypominające inwigilowanie bazy. Wszystko dokoła jest przeciwko nam. Oprócz żołnierzy wroga i pojazdów przez niego okupowanych, mamy też tubylców którzy nie omieszkają rzucić czym tylko popadnie w biednego wojaka. Najśmieszniejsze jest to, że niektóre misje wymagają od nas wyrwania spod wrogiej okupacji tubylców, których chyba wyperswadował wróg i atakują nas!
Nie jesteśmy jednak bezbronni. Karabin o nieskończonej amunicji, który wydaje się być przyspawany do naszych rąk oraz (ograniczone już) granaty i rakiety są do naszej dyspozycji, zazwyczaj - szczególnie w końcowych misjach - wymierzone tak, aby ledwo co starczyć na rozwalenie wszystkich budynków. Co bardziej dociekliwsi mogą się również natknąć na małe niespodzianki w postaci 50 rakiet samonaprowadzających czy stopnia wojskowego, który sprawia, że jego nabywca potrafi przestrzelić przez dowolny obiekt, ślimacząc się przy tym niemiłosiernie. Oprócz bonusów można natrafić także pal (sześć), który szczególnie upodobał sobie pewien polski (!) film i lubi się nabijać w tylną część ciała. Nie warto chyba wspominać o zasiekach wroga rozpiętych między, np. dwoma palmami i wybuchających przy zetknięciu z ludzką tkanką. Niejednokrotnie natkniemy się na pojazdy. Jest m.in. śnieżny pług, terenowy jeep a nawet helikopter i czołg! Najczęściej jednak to my będziemy pod obstrzałem owej machiny.
Właściwie to tyle o samej grze. Nie chciałbym psuć niespodzianki tym, którzy nie zagrali, zwłaszcza, że sam nie jestem ekspertem w temacie i przyznaję się do braku umiejętności potrzebnych do ukończenia gry. Jeśli chodzi o techniczny punkt widzenia, to intro jak już mówiłem jest bardzo dobrze wykonanym kawałkiem kodersko-muzyko-graficznej, typowo amigowskiej, świetnej jakościowo roboty. A reszta gry jeszcze lepsza! Niewiele jest do usłyszenia, ale jak już, to jest to coś! Nietrudno zauważyć, na tle bardzo szczegółowych powierzchni fauny i flory jakiekolwiek obiekty, przez co gra się łatwo prosto i przyjemnie.
Jako ciekawostkę, z wielką radością pragnę poinformować o istnieniu edytora map (!!!). Najłatwiejszym sposobem na dorwanie go w swoje łapska w twórczej ekstazie, jest AmiNet (lub nasz portal - edytor poziomów do pobrania stąd, a stworzone przy jego pomocy nowe etapy znajdują się tutaj).
Gra istnieje także w wersji CD32.
Podaj JOOLS jako nazwę stanu gry, który chcesz zapisać.
Do "Cannon Fodder" pojawiło się kilka dodatków rozprowadzanych na dyskach okładkowych zachodnich magazynów:
Ponadto dostępny jest edytor etapów pozwalający przedłużyć znacząco przygodę z grą. Edytor można pobrać z naszego portalu, podobnie jak i stworzoną przy jego pomocy całkiem nową, kompletną kampanię zawierającą pełne krwi i walki 72 mapy.
Cannon Fodder - Sensible Software 1993 | ||||
95 | 3 lub 1 CD | |||
95 | ECS 1 MB | |||
100 | ||||
"Wojna, jeszcze nigdy nie była taką frajdą. Więc idź, odwiedź swego brata i zabij go używając gnata" |