Jednym z elementów, który zwraca uwagę widzów na dany film jest nazwisko występującej w nim gwiazdy. W roku 1984 nazwisko gwiazdora pojawiło się, prawdopodobnie pierwszy raz w historii, w grze komputerowej - na rynku ukazała się gra "Bruce Lee". Nie jest ona komputerową wersją żadnego z filmów, w którym zagrał słynny karateka, nie jest to również opowieść oparta na faktach z jego życia. Tak naprawdę gra nie ma praktycznie nic wspólnego z prawdziwym Brucem Lee. Czy zastosowano zatem sprytny chwyt marketingowy, który miał pomóc w sprzedaży słabego produktu? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w dalszej części recenzji, a tymczasem przyjrzyjmy się samej grze.
"Bruce Lee" to platformówka z małym dodatkiem bijatyki (przeciwników powala się ciosem pięścią lub kopniakiem). Celem gry jest pokonanie złego czarownika ukrytego w orientalnej posiadłości. Posiadłość ta składa się z wielu komnat, a dostęp do kolejnych uzyskuje się zbierając rozwieszone w różnych miejscach lampiony. Na drodze Bruce'a, będącego głównym bohaterem gry, staną dwaj słudzy czarownika: Ninja oraz gruby Yamo. Są oni łatwi do pokonania, ale posiadają zdolność odradzania się, dzięki której stale depczą Bruce'owi po piętach. Oprócz wspomnianych wrogów w wykonaniu misji przeszkadzają też ruchome ściany, miecze, zabójcze robale i miny. Po przejściu wszystkich komnat Bruce stanie oko w oko z czarownikiem i jeśli uda mu się go pokonać otrzyma górę złota.
Grafika w grze jest, delikatnie mówiąc, średnia. I dokładnie takie samo zdanie miałem o niej w 1987 roku, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Wszystko jakieś takie małe i proste (by nie powiedzieć prymitywne). Dźwięk w grze jest i to praktycznie najważniejsze co można o nim powiedzieć.
Jeśli to, co widać na ekranie i słychać z głośników nie odstraszy gracza w ciągu kilku minut okaże się, że... "Bruce Lee" to świetna gra! Poziom trudności ustawiono na dość niskim poziomie, co powoduje że jest to jedna z łatwiejszych gier. Nie ukończy się jej może za pierwszym razem, ale po kilku, kilkunastu próbach powinno się udać. A po jakimś czasie zasiądzie się do gry ponownie tylko dla samej przyjemności ukończenia jej jeszcze raz. Warto tu wspomnieć o możliwości jednoczesnej gry przez dwie osoby: jedna steruje Brucem, druga grubym Yamo. Na pewno wpływa to na podniesienie atrakcyjności gry.
"Bruce Lee" to gra, której nie można nazwać słabą. Użycie nazwiska słynnego karateki zapewne przysłużyło się do zainteresowania grą, ale wydaje mi się, że gdyby tytuł był zupełnie inny, gra również zdobyłaby popularność. Dzisiaj "Bruce Lee" to absolutna klasyka gier komputerowych. Oficjalnie nigdy nie doczekała się sequela, ale powstało wiele nieoficjalnych kontynuacji i remake'ów. Jeden z nich istnieje również na Amigę (jest dostępny na Aminecie).
Opis dotyczy wersji dla ZX Spectrum.
Bruce Lee (C) 1984 Datasoft / U.S. Gold | ||||
55 | ||||
60 | ||||
85 | ||||