@Shoonay,
post #5
Zaiste genialny! Pierwszy program tego typu, który dostałem wraz ze swoją pierwszą Amigą.
Takich rzeczy się nie zapomina - rok 1991, jesienny wieczór. Przyjechałem zmordowany jak dziki osioł ze Szczecina, z wielkim pudlami w bagażniku. A w pudłach - Amiga 2000, monitor Philipsa (jaki to konkretnie model był, nie pamiętam już), no i dyskietki. Protracker i sample, Disney Animation Studio, DPaint III, RSI DemoMaker, Video Generic Master, no i oczywiście FANTAVISION!
I jak się do Fantavision dorwałem (pierwszy program, który uruchomiłem po rozpakowaniu i uruchomieniu Ami), to przesiedziałem do rana kombinując z dinozaurami i pterodaktylami.
Następnego dnia pokazałem Ami i ów program znajomkowi, który katował się masochistycznie jakimś ówczesnym PC z "nibykartą" graficzną Hercules. Koleś najpierw się zachwycił, potem wpadł w stan depresyjny, a potem popędził do sklepu, by kupić A500.
Cudne były czasy, dziś już nic tak nie cieszy, nie sprawia takiej frajdy, nic - w dziedzinie komputerów - nie jest, bo być nie może - objawieniem, odkryciem, kompletnie nową jakością, nową filozofią hard i software. Co mnie ma nakręcać? Że kolejny szybszy procek, że więcej RAM, potężniejsza karta graficzna? Nudy, panie dzieju, nudy. Wciąż to samo, jeno ponoć szybsze... Mówię "ponoć", bo jak długo można się rajcować chyżością maszyny? Osiągnięto pułap "klikasz - masz"... I co tu więcej można wymyślić?
Ale wracając do tematu - Fantavision jest niesamowitą zabawką, co jakiś czas wrzucam dyskietkę do swojej A500 i bawię się sentymentalnie dinozaurami.
Jednak nic nie pobije - w całej historii graficznych/animacyjnych zastosowań komputerów - kolejnych wersji DPainta.
Prosta A1200 z lekko rozszerzoną pamięcią (nawet bez szybszego, niż standardowy procesora), DPaint IV AGA plus książka pana Węsławskiego, "Deluxe Paint w praktyce." I jazdaaaaaa...
Do dziś nie spotkałem żadnego programu na PC i Makówki, który pozwala na taką niesamowitą kreatywność i wręcz profesjonalne podejście do idei animowania 2D, jak DPaint. Przy jednoczesnym zachowaniu prostoty/intuicyjności obsługi.
Obfitość opcji, coś tak wspaniałego, jak wstawianie "anim brusha" w wybrane klatki animacji, manipulowanie kolorami (np. siedem kolorów w teoretycznie czterokolorowej palecie), kombinowanie z "kamerą" - to już od wersji V, łączenie w jednej animacji wielu technik jej tworzenia...
Po dwóch tygodniach pracy z DPaintem i artykułami/książką pana Węsławskiego można bez kompleksów i analizowania opasłych tomów instrukcji siadać do pracy ze współczesnymi, rozbudowanymi kombajnami animacyjnymi, zarówno 2, jak i 3D.
Mimo upływu lat i tak dalej i dalej - DPaint wciąż jest najlepszym programem do nauki podstaw animowania. Ponadczasowy program. Genialny program.
Z szacunkiem
Des
Ps. A pamiętacie animowane fonty i animowane "podkłady" do prezentacji autorstwa śp. pani Kary Blohm?