From Hero to Zero
Przez lata obecności na rynku komputer, z owianego aurą tajemniczości wynalazku, stał się zwykłym meblem stojącym u każdego z nas w domu. Moje ponad 20-letnie doświadczenia z informatyką, jak również zainteresowania artystyczne, ekonomiczne i socjologiczne prowadzą do konkretnych, acz niekoniecznie pożądanych wniosków.
W Polsce lat 80-tych komputer stawał się z czasem urządzeniem znanym i bardzo pożądanym. Prywatnie niewiele osób miało dostęp do choćby najprostszej maszyny. Wiedzę czerpało się z kilku czasopism takich jak "Komputer" czy "Bajtek", jednak era komputeryzacji dopiero miała nadejść. Myślę, że wtedy mało kto był w stanie przewidzieć jak bardzo zmieni się nasza rzeczywistość, dzięki krzemowej technologii. Trudno sobie to teraz wyobrazić, ale poważne koła naukowe zastanawiały się nad zagadnieniami, takimi jak ewentualna wartość wydruku komputerowego, czy dopiero przyszła możliwość zastosowania komputera w produkcji. Świat się jednak zmienia, a wraz z nim zmieniamy się my i nasze poczynania. Komputery rozpowszechniły się w takim stopniu, że jako cywilizacja nie potrafimy już funkcjonować bez cyfrowej technologii. Prawie wszystko jest od niej uzależnione.
Świat się zmienia i zmienia się zasadniczo pogląd na informatykę jako dyscyplinę naukową. Tematyka poruszana w "Bajtku" z roku 1986 jest teraz wykładana na uniwersytetach, publicystyka z "Komputera" końcówki lat 80-tych jest aktualnie obecna co najwyżej szczątkowo w tekstach umieszczanych pokątnie w Internecie. Zmiany, zmiany, zmiany...
500 Powodów
Amiga stała się ważna w moim życiu na początku lat 90-tych, kiedy to miałem swoją własną 500-tkę sprezentowaną przez rodziców. Nie był to dla mnie pierwszy komputer, wcześniej pracowałem na wielu 8-bitowych maszynach, nawet tak mało popularnych jak Acorn. Miałem też dostęp do Atari 1040ST, czyli 16-bitowej maszyny. Jednak Amiga to było to "coś" innego, to "coś" wyjątkowego. Niezaprzeczalny klimat używania tego komputera udzielił się i mnie, potrafiłem przesiedzieć całe dnie na nauce AmigaDOS-u lub zaprogramowaniu cieniowanej sfery w AMOS-ie. Później zacząłem rozwijać się pod względem muzycznym i tu również pomogła mi Amiga. Słowem komputer ten stał się dla mnie, jak również dla wielu moich znajomych, domowym centrum multimedialnym i swoistym oknem na świat.
Zamknięte okna
Jeśli mówimy o oknach, to trzeba powiedzieć, że dziś króluje "pecet" i, niezależnie jak to oceniamy, najpopularniejszym systemem operacyjnym jest Windows. Powoli nabiera popularności również Linux, jednak dominująca pozycja Microsoftu jest od lat faktem. Ja jednak pamiętam świat sprzed ustanowienia monopolu producenta z Redmond.
W latach 80-tych komputeryzacja dopiero poszukiwała swojej tożsamości. Pojawiało się wiele mniej i bardziej udanych komputerów, z czasem sytuacja się ustabilizowała i pozostało kilku głównych konkurentów. Mieliśmy do czynienia z ZX Spectrum, serią komputerów Commodore, Atari czy też produktami Amstrad-Schneider. Konkurencja stawała się bardzo silna, ale była ukierunkowana na użyteczne funkcje komputerów z punktu widzenia użytkownika domowego. Mieliśmy więc dyskusje dotyczące systemów Turbo dla Commodore i Atari, sposobu ładowania danych z dyskietek elastycznych, możliwości uruchomienia systemu okienkowego GEOS czy też funkcji wbudowanego magnetofonu w komputerze Amstrad. Dyskusje te były realizowane m.in. na łamach "Bajtka", co dziś wydaje się kuriozalne, wraz z listingami programów i analizą techniczną zastosowanych algorytmów. Co więcej, czytelnicy dyskutowali za pośrednictwem zwykłej poczty (sic!) jak można zoptymalizować dany mechanizm w ramach języka BASIC lub assemblera.
Wraz z biegiem czasu wymagania użytkowników zmieniały się, komputer miał być coraz łatwiejszy w obsłudze i siłą rzeczy wprowadzono systemy okienkowe, gdzie już nie trzeba wpisywać zawiłych poleceń, a wystarczy tylko "kliknąć" by wywołać odpowiednią funkcję. Mieliśmy więc GEM, AmigaOS, TOS, MacOS czy Windows. Systemy walczyły dzielnie o miano najlepszego pod względem funkcjonalności, wyglądu i łatwej obsługi. Windows był wtedy uważany za jeden z gorszych systemów, był daleko w tyle nawet za GEM-em, nie mówiąc o AmigaOS. Jednak Microsoft postanowił przechylić szalę na swoją stronę - zaczął stosować techniki do tej pory nieznane na rynku systemów operacyjnych, przynajmniej nie na tak dużą skalę. Zaczęło się więc przekonywanie nabywców, że "pecet" i Windows to jedyne rozwiązanie warte uwagi, a z czasem, że jest to w ogóle jedyne możliwe rozwiązanie w świecie komputerów domowych. Jako że siła marketingu jest ogromna, większość przeciętnych użytkowników uwierzyła w to widząc "ładne" obrazki i "profesjonalne" programy. I stało się to, co wydawało się niemożliwe - Microsoft przekonał konsumentów, że istnieje tylko jeden system - Windows.
Cofaj się wstecz
Nie to jednak było najgorsze, przecież w każdej branży mamy lidera rynkowego, najgorsze stało się później. Microsoft zaczął wykorzystywać swoją pozycję do wprowadzania dziwnych i często bardzo kontrowersyjnych pomysłów. Wszystko odbywało się nie po to, by Windows był systemem jak najbardziej przyjaznym, ale głównie w celach marketingowych. Bo jak inaczej nazwać znany komunikat "Skontaktuj się ze sprzedawcą", procedurę licencjonowania sterowników czy też konieczność aktywacji produktu, by w ogóle go używać?
Wraz z niekorzystnymi zmianami w systemie, którego obecnie naśladuje przecież większość rynku, dokonano również szeregu pozytywnych modyfikacji, Windows nie jest już tym samym kiepskim systemem, co kiedyś. Nastąpiły w tym zakresie zmiany nieporównywalne z żadnym wcześniejszym systemem operacyjnym. Jednak Windows zawsze był produktem, który w wielu miejscach kulał, miał wiele braków w szczegółach, patrząc nawet z punktu widzenia Workbencha w wersji 1.3 z Amigi 500 z 1 MB pamięci. W Windows XP nawet "Notatnik" potrafi nieprawidłowo formatować zwykły plik tekstowy przy zawijaniu wierszy, co nie zdarzało się solidnym komercyjnym edytorom sprzed 15 lat na Amidze. A Microsoft wprowadzając - nazwijmy to - politykę PR-u jednocześnie nie wprowadził wielu sprawdzonych rozwiązań (mimo szumnych zapowiedzi swojego czasu) znanych z Amigi czy innych platform, które mogłyby dać użytkownikowi większą swobodę działania. W efekcie najbardziej rozpowszechniony na rynku system w moim osobistym przekonaniu stał się karykaturą samego siebie z ładnie wyglądającym interfejsem użytkownika.
Do czego zmierzam? Otóż relacja zmian wygląda tak, że o wielu funkcjach systemu zapomniano, choć wcześniej były one na porządku dziennym. Obecnie większość użytkowników nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak wiele traci. Ja na każdym kroku widzę te braki, choćby brak skryptów ARexxa czy mówiąc w skrócie systemu DOSDrivers/Datatypes. To było bezpośrednim powodem, dla którego zrezygnowałem z Amigi wtedy, gdy już naprawdę nie miałem innego wyjścia. Dlaczego obecnie w systemie Windows nie można zmienić wersji językowej wybierając ją z listy? Dlaczego nie można korzystać bezpośrednio z systemów plikowych innych niż FAT i NTFS? Dlaczego nie mogę po prostu zamknąć (nie schować) paska zadań? Czemu system nie daje możliwości kontroli i debugu sekwencji startowej? Czemu nie mogę zachować oddzielnych ustawień dla osobnych okien programów? Dlaczego okno konsoli jest prawie tak samo ubogie, jak 20 lat temu? Takie pytania można mnożyć w nieskończoność.
Zatem co tak naprawdę spowodował Microsoft? To bardzo smutne, ale działania tej firmy spowodowały uwstecznienie techniczne systemów operacyjnych na wiele lat, a może nawet dekad. W zamian producent przeforsował kolorowe menu i ładne gry, choć w większości (z małymi wyjątkami) bez wyrazu. Gigantowi z Redmond udało się zmienić trend rozwoju systemów operacyjnych i oprogramowania w ogóle, a jednocześnie wprowadzanie nowinek do własnego systemu nie stanowi dla Microsoftu problemu, bo funkcje te miały już wcześniej swoje zastosowanie. A dzięki nieświadomości użytkowników, łatwo ich przekonać, że zastosowana zmiana to nie tylko "pchełka", a już "wielka technologia".
Relax
Czemu tak się tym przejmuję? Nie dlatego, że Amiga zawsze była dla mnie ważnym sprzętem, choć była, jest i pewnie będzie. Nie dlatego, że jestem zmuszony używać rozwiązań, które mi nie odpowiadają, choć jest to problem. Nawet nie dlatego, że zżymam się widząc niewiedzę wielu ludzi obok mnie, ludzi, którzy powinni tę wiedzę posiadać.
Więc czemu? Ponieważ poczynania firm pokroju Microsoftu mają ogromne reperkusje społeczne. Konsumenci widzą jednego lidera rynkowego, jedną technologię, jeden produkt. Widzą jedną możliwość wykorzystania komputera - jedynie słuszną. Wszystko inne wydaje im się dziwne i niepożądane, choćby miałby być to tylko brak ikonki "Mój komputer" lub inny obrazek startowy. Wystarczy, że mają inny pasek narzędzi w przeglądarce internetowej i już nie chcą z niej korzystać. Chcą bezmyślnego "klik-klik" zamiast kreatywności i poszukiwania własnego sposobu wykorzystania komputera. Chcą unifikacji, choć tak naprawdę zostało im to wmówione przez wielki kapitał. W rzeczywistości nawet się nie zastanawiają nad tym, co mogłoby lepiej działać lub dawać większą swobodę działania.
A przecież w żadnej dziedzinie życia nie powinno być "jedynie słusznego" rozwiązania, a już na pewno taka sytuacja nie powinna mieć społecznego przyzwolenia czy akceptacji. Nie chcę żyć w świecie o jedynie słusznej ideologii, z jedynie słusznym systemem wartości i jedynie słuszną technologią. Dlatego wszystkie świadome instytucje powinny dbać o to, aby nie tworzyły się tak trwałe i niekorzystne monopole. Niekorzystne dla wszystkich - osób, firm, a nawet całych państw - oprócz oczywiście monopolisty. Aby każdy mógł wybrać swoje własne rozwiązanie, swój własny światopogląd bez obawy o ostracyzm społeczny. Niezależnie czy będziemy mieli do czynienia z komputerami, religią, polityką czy orientacją seksualną - ale dziś, szczególnie w Polsce, to tylko nierealne marzenie.
Artykuł oryginalnie pojawił się w pierwszym numerze Polskiego Pisma Amigowego.